wtorek, 7 czerwca 2016

7 los

Mam cię!


Asia wyruszyła na umówione spotkanie z prezesem PZPSu. Kolana miała jak z waty toteż nie zaryzykowała drogi na piechotę i zadzwoniła po taksówkę, która miała ją dowieźć na miejsce. Gdy już podjeżdżała pod budynek zobaczyła Michała stojącego pod wejściem z bukietem herbacianych róż. W ostatniej chwili poprosiła kierowcę:

-Proszę zajechać z drugiej strony budynku.
-Tylne wejście?
-Tak.

Asia korzystała czasami z tylnego wejścia i windy lub schodów spiesząc się na autobus. Tego dnia skorzystała by uniknąć Michała. Pod gabinetem prezesa czaiło się jeszcze kilka osób równie znerwicowanych co Asia.

-O! Pani Joanno, zapraszam- zza jej pleców wyłonił się sam prezes z filiżanką mocnej herbaty z dwoma łyżeczkami ksylitolu zamiast cukru i małym czekoladowym bezglutenowym ciasteczkiem. Pozostałe osoby popatrzyły na nią nie wiedząc do końca co się dzieje i czego tu chce ta stażystka z działu kontaktu z mediami.

-Pani Joanno ostatnio PZPS przechodzi burzliwy czas i następują konkretne zmiany, niektóre lepsze inne mniej. Dotyczy to również pani.- prezes popatrzył na Joasię nieodgadnionym wzrokiem- Doceniam pani zaangażowanie w pracę tutaj, ale…
-Wiem, rozumiem. Nie zagrzeję tu miejsca, proszę wierzyć, że starałam się jak mogłam.
-Wierzę i szanuję. Owszem nie będzie możliwości dalszej pracy w biurze z Karolem, co wcale nie oznacza, że nie znajdzie pani pracy gdzie indziej.

Asia kiwnęła głową i spuściła wzrok na swoje drżące ręce. Domyślała się od kilku dni, że nie zostanie w Związku, bo kto normalny by ją przyjął na tak odpowiedzialnym stanowisku na stałe. Asia w milczeniu słuchała prezesa dalej.

-PZPS jest jednym z ważniejszych związków w polskim sporcie dlatego zależy nam na zorganizowaniu grupy pracowników, którzy będą niezawodni i zawsze z gotowymi pomysłami.
„A ja nie jestem na tyle bystra, tak mówił tata”- nasunęła jej się taka refleksja.
-Dlatego też niestety proszę się zgłosić do  biura po stertę dokumentów do podpisania. Wśród nich znajduje się nowy angaż ze wszystkimi szczegółami. Proszę sobie zarezerwować czas na wakacje, bo leci pani wraz z reprezentacją i pozostałymi pracownikami wydziału do Tokyo na turniej kwalifikacyjny.
-Słucham? To nie zwalniacie mnie?- Asia otworzyła buzię ze zdziwienia.
-Nie pani Asiu, my doceniamy dobrych pracowników. Ma pani doskonałe referencje. Jest pani komunikatywna i pyskata, czyli doskonały materiał na pracownika kontaktu z mediami.
-Jest mały szkopuł… Jestem sama i mam na wychowaniu dwunastolatka… Nie mogę pojechać, nie mam go z kim zostawić…
-Przewidzieliśmy to. Jaś, bo chyba tak ma na imię, poleci z panią…

Asia jeszcze przez dwie godziny po wszystkim nie mogła uwierzyć we własne szczęście. Ktoś ją docenił i nie był to Jaś, który doceniał wszystko co dla niego zrobiła…

-Jaś, gdzie jesteś?- Asia weszła do mieszkania rozglądając się po wszystkich pomieszczeniach i znalazła go śpiącego na łóżku z lekturą w ręku. 

Wzięła jego książkę i odłożyła na biurko przykrywając młodziaka kocem w Angry Birds. Chwilę później telefon zawibrował w kieszeni płaszczyka, którego jeszcze nie zdjęła po wejściu do domu. Na wyświetlaczy pojawiło się okienko z powiadomieniami nieodebranych 7 połączeniach i 2 wiadomości. Wszystko to od Michała, który z uporem maniaka próbował się do niej do dzwonić.

„Czekam pod budynkiem. Nie ucieknij mi.”
„Szukałem cię. Nie chcą mi powiedzieć po co była ta rozmowa. Będę o 20.00”

Asia spojrzała na zegarek i z ulgą przyjęła wiadomość, że jest 19 i ma jeszcze trochę czasu na upłynnienie się z mieszkania zanim Michał przybiegnie udawać, że wszystko jest w najlepszym porządku. Postanowiła zabrać Jasia do galerii handlowej na małe zakupy przed Tokyo. Delikatnie obudziła go głaszcząc po buzi i szepnęła do ucha, że ma niespodziankę, ale dowie się dopiero na lodach po zakupach.

Jaś bez wahania się zgodził i wskoczył szybko w świeże ubranie i nerwowym krokiem ruszył wraz z Asią do galerii. 

-Widziałaś się dzisiaj z Michałem?
-Nie, a co?
-Szukał cię. Zaproponowałem, żeby poczekał na ciebie, ale po godzinie zrezygnował.
-Oh… Zdarza się.
-Znowu coś kombinujesz. Jak to ty….
-Co to znaczy „jak to ja”?
-Mówiłem ci kiedyś, że jesteś zbyt pyskata. Nabroiłaś coś, a teraz go unikasz!- stwierdził profesorskim tonem.
-Tym razem było odwrotnie.

Johny zmarszczył brwi, ale nie pytał o więcej, bo jak zawsze liczył, że siostra pójdzie po rozum do głowy i pogodzi się z Michałem. Bo fajny koleś z niego.
Po udanych zakupach i setkach pytań po co te walizki, szorty, koszulki, dresy i inne wygodne, mniej lub więcej markowe rzeczy usiedli w lodziarni na drugim piętrze galerii, schowani za ścianką działową zajadali lody. Jaś parzył ponad pucharkiem na Asią, która wydawać się mogło nie dostrzegała jego krowich rzęs i zatroskanego kociego wzroku.

-Powiesz wreszcie coś? Po co to wszystko? Wyprowadzamy się? Pewnie narozrabiałaś w pracy, dali ci wyprawkę i kazali uciekać gdzie pieprz rośnie!- Jaś usiadł głęboko w fotelu i zmartwiony opuścił głowę.
-Ekhmmm. Powiem ci, bo uschniesz zaraz. Owszem, musimy wyjechać i tak dostałam pieniądze, ale nie jest to wyprawka. Dostaliśmy pieniążki od PZPSu, żebyśmy oboje wyszykowali się na przygodę życia- młodzieniec podniósł wzrok i nie rozumiejąc zadał pytanie.
-Jak to? Jedziemy na wakacje?
-Tak jakby- widząc, że nie wyjaśniła wszystkiego dodała- Lecimy za granicę. Daleko, ale żeby być blisko siatkarzy- w tym momencie doszło do niej, że będzie widziała Michała co najmniej 3 razy dziennie.
-Będziemy jeździć na mecze? Super!
-Lepiej. Będziemy jeść i rozmawiać z nimi każdego dnia.
-Nie rozumiem już nic!
-Lecimy do Tokyo na turniej kwalifikacyjny na Igrzyska Olimpijskie- widziała jak wszystkie radości świata spłynęły do oczu Jasia, z otwartą buzią siedział i nie wiedział co powiedzieć.- Tylko nie chwal się na razie w szkole. I zamknij buzię, bo przewiejesz zęby od klimatyzacji.

Jaś z tej radości nie marudził wciągając duże zakupy na górę, a co więcej porozkładał je razem z Asią co sprawiło, że mogła sobie pozwolić na godzinę relaksu.

-Asia, jakaś kartka leży pod drzwiami- do salonu wszedł chłopiec niosąc siostrze kartkę- To do ciebie chyba.
Asia rozłożyła kartkę i z wrażenia oparła głowę o oparcie fotela.

„Byłem dzisiaj o 20. Nie było Ciebie ani Jasia. Mam nadzieję, że to tylko przypadek, a nie to że mnie unikasz. Wiem, czujesz się zakłopotana ostatnimi wydarzeniami, ale to jakoś się może udać. Byłem u Ciebie w biurze, ale Karol nie chciał mi powiedzieć po co Prezes Cię do siebie wezwał. Mam nadzieję, że wszystko poszło dobrze. Michał”

3 dni później Asia siedziała wraz z resztą delegacji na hali odpraw. To było takie dziwne dla niej uczucie. Ich życie wywracało się właśnie o 180 stopni. Czuła ciarki przechodzące po całym ciele myśląc o locie, a ścisk w żołądku o nowym doświadczeniu, które zdobędzie w Tokyo. Ale przede wszystkim myślała o Jasiu, który pewnie w tym momencie przeżywał przygodę  życia i cieszyła się, że będzie w niej uczestniczyć. Sprawę poprawiał fakt, że nie był jedynym dzieckiem na tej wyprawie i mógł chociaż trochę odetchnąć dziecięcą radością.

-I teraz powiedz mi, że nie opłacało się uczyć angielskiego-szturchnęła małego w żebro.

Michał wpadł w wir treningów z dwóch powodów. Po pierwsze: był kapitanem i to na jego barkach spoczywała teraz gra jego zespołu. Po drugie: musiał zapomnieć Asi. Musiał przestać godzinami się domyślać o co jej właściwie chodziło. Widział zawód w jej oczach po telefonie od matki swojego dziecka, ale nie myślał o tym, że jest zazdrosna…
„A może rzeczywiście była? Ale o co? O małą? O matkę dziecka? Nie. Ona jest rozsądna. Musiała więc mieć jakiś racjonalny powód.” Tłumaczył sobie całymi dniami, aż zajął się treningami i nie miał czasu myśleć o niczym innym.
Pierwszy mecz grali z Kanadą i Michał najpierw odbył krótki trening siłowy, a później pozwolił sobie na chwilę relaksu ze słuchawkami w uszach. Siedząc w holu dostępnym tylko dla prasy, sportowców i ich staffu i nie minęła chwila, a szmer tych wszystkich osób go znużył i przymknął oczy na parę chwil. Otwierając oczy przemierzył wzrokiem zbyt jasne pomieszczenie. Zainteresowała go jedna postać znikająca za rogiem i choć była odwrócona do niego tyłem mógł przysiąc, że to Ona.

-Stary, gdzie ty byłeś?! Wszyscy cię szukali!
-Kubiak, jazda do szatni- rozkazał trener i mimo że nadal patrzył w tamto miejsce ruszył powoli do szatni.

Tam już nie było czasu na analizowanie. Wskazówki trenera, mobilizacja i już znaleźli się na hali przywitani owacjami przez polskich fanów. Światła na hali były wyjątkowo zimnej barwy co raziło go w oczy. Reszta zawodników też czuła taki dyskomfort. Po zaśpiewaniu hymnu i ustawieniu się na boisku Michał rozejrzał się po polskim Staffie i jego wzrok przykuła blondynka w służbowej koszulce reprezentacji Polski i identyfikatorem. Trzymała duży tablet w dłoniach i swoimi malutkimi palcami szybko coś wystukiwała. W jednym momencie ona także uniosła wzrok, ale nazbyt  wysoko, by ich oczy mogły się spotkać. 
-Mam cię- szepnął do siebie przyciągając jej wzrok.


Asia widziała go już od paru minut prężącego się na boisku, ale wiedziała, że jedyne na czym musi skupić swój umysł to na notatkach i wymianą zdań z administratorem FIVB, z którym wysyłała sobie na bieżąco spostrzeżenia na temat meczu i zawodników. Kiedy mężczyzna po drugiej stronie tabletu sformułował zdanie w sposób nie zrozumiały nawet dla niego samego wzniosła wzrok w politowaniu nad męską próbą bycia zawoalowanym. Wzięła oddech i spokojnie omiotła spojrzeniem halę i zawodników. Gdy tak patrzyła natrafiła na parę jasnych oczu, które nie dały jej szansy odwrócenia wzroku.
-Świetnie. Przyłapałeś mnie.

_______________________________________________
No i znowu kawał czasu minął od mojego ostatniego z rozdziału. Im bliżej wakacji tym będę mieć więcej czasu na dopieszczanie Was rozdziałami. 
Pozdrawiam, całuję.
Meg R.