niedziela, 29 listopada 2015

2 los

Powiedz mi coś o sobie

Dni mijały pracowicie jak zawsze. Asia nie zastanawiała się nad tym czy dostała pracę, czy też nie. Dla niej to było oczywiste. Że nie. Wiele mówi się o rozmowach o pracę kończących się „Zadzwonimy”. Asia pracowała tam, gdzie dostała pracę jako pierwszą. W supermarkecie był jej drugi mały świat. Lata spędzone na rozkładaniu towarów na półkach pozwoliły jej zaprzyjaźnić się z współpracownikami i kierowniczką. Dzięki temu mogła pracować tylko na pierwsze zmiany, tak aby odbierać Jasia ze szkoły albo żeby nie czekał na nią długo sam.

-Słyszysz mnie? Mówię do ciebie!
-Jasiu, nie słyszałam. Przepraszam.
-Nie wiem co się z tobą dzieje. Przerażasz mnie…
-Nic się nie dzieje. Coś się stało?
-Tak. Próbny test szóstoklasisty jutro. Pamiętasz?
-No tak.
-Czyli uprasujesz mi spodnie?
-Jeszcze pytasz…

Te codzienne rozmowy z Jasiem o błahych sprawach pozwalały jej myśleć, że wszystko jest w porządku. Pod pozorem normalności żyli z dnia na dzień.

-Aśka!- dobiegł ją krzyk Jaśka.
Mężczyzna stał za drzwiami i wyciągnął do niej plik papierów.
-Koperta dla pani. Proszę pokwitować odbiór.

List był co najmniej dziwny. Wypakowana koperta zawierała kilka kartek. Wyraźnie zainteresowana przesyłką pospiesznie podpisała odbiór i rzucając krótkie „Do widzenia!” zamknęła drzwi. Siadając na kuchennym krześle już trzymała kartki, które czytała ze zmarszczonym czołem.

-To z ośrodka pomocy?
-Nie…
-Więc co to?
-Wygląda na to, że dostałam pracę…
-Nie cieszysz się- stwierdził Jaś.
-Cieszę się. Po prostu jestem zaskoczona.
-Ja w ogóle. Wierzyłem w ciebie.

12-latek uwiesił się na Asi przytulając jej zmęczone plecy i całując jej policzek. Przez moment czuli się jakby nie mieli żadnych trosk. Asia odetchnęła z ulgą, że po tygodniu od ostatnich rozmów o pracę ktoś ją zechciał. I to kto! Sam PZPS.

-Chyba będę musiała komuś solidnie podziękować…- mruknęła pod nosem.

Pomiędzy złożonymi kartkami z umową o pracę zauważyła luźną kartkę. Osobny liścik głosił:
Serdecznie witamy w kadrze PZPSu. Nasz wspólny znajomy pomógł nam podjąć decyzję. Do zobaczenia w piątek o 9 rano na szkoleniu przygotowawczym. Pozdrawiam, Karol Wójcik
„Nasz wspólny znajomy?”- zastanawiała się. Żaden z jej znajomych nie pracował w PZPSie, żaden nawet nie pomógłby jej znaleźć pracy, a tym bardziej namówić kogoś na pozytywne rozpatrzenie jej kandydatury.
Nagle ją olśniło. To ten koleś z ławki i PZPSu pomógł jej. Ale dlaczego? Wpadła w panikę. Nie wiedziała o nim nic. Nawet jak ma na imię. W jednej chwil postanowiła go odszukać.

-Jasiu, jesteś już gotowy? Odprowadzę cię…

Szli razem w ekspresowym tempie mijając dzieciaki niespiesznie idące w stronę szkoły. Jaś co chwila o coś pytał, a ona nie miała głowy, żeby wyczerpująco mu odpowiadać. W końcu zirytował się.

-Ogarnij się! Nie da się z tobą rozmawiać!- zaskoczona jego tonem wybałuszyła oczy i otworzyła buzię.
-Jasiek!- po chwili jednak zreflektowała się- Ochh, przepraszam, ale myślami jestem w pracy..tej nowej oczywiście.
-Jak tak dalej będzie to oszaleję…
-Nie będzie. Muszę sobie to po prostu poukładać w głowie.

Pożegnali się przed szkołą i Asia obiecała przygotować coś ekstra na obiad. Nikłe to było pocieszenie dla 12-latka gdy troszczył się o humor siostry. Wiedział bowiem, że jego dzień zależy od jej trosk.
Ona tymczasem szła czym prędzej do PZPSu w nadziei, że spotka owego nieznajomego znajomego gdzieś w siedzibie i będzie mogła go o wszystko zapytać, a przy okazji ochrzanić. W niewiele ponad pół godziny dotarła do siedziby wypiekami na twarzy od mroźnego powietrza. Wpadła przez drzwi wejściowe reflektując, że zrobiła to trochę za szybko i szaleńczo. Uspokoiwszy się rozejrzała się mimowolnie po holu i wtedy go zauważyła. Stał przed windą  czekając aż zjedzie na dół. Nie chciała wzbudzać podejrzeń więc ruszyła do w stronę windy. W międzyczasie lustrowała osobnika od góry do dołu szacując ile ma wzrostu. Nim zdążyła to wszystko przemyśleć ów człowiek zniknął za drzwiami windy. Spokojnie czekała, niczym przyczajony drapieżnik. Winda zatrzymała się na 5 piętrze więc i ona postanowiła tam wjechać i zaczekać na mężczyznę.

Na piętrze panował spokój. Gdzieniegdzie słychać było rozmowy. Naglę ciszę przerwał głośny i szczery męski śmiech. Podeszła bliżej w miejsce skąd dobiegał ów dźwięk i stanęła jak wryta. Tak to był ten człowiek. To on. Stanęła przy oknie delektując się porannym słońcem wpadającym przez okna piątego piętra siedziby Związku. Coś skrzypnęło i drzwi się otworzyły, w drzwiach plecami do korytarza stał facet-enigma. Chwilę później Asia zatrzymała go na korytarzu.

-Zaczekaj!- odwrócił się i na jego twarzy zagościło zaskoczenie.
-Czatowałaś na mnie?- zapytał z uśmiechem.
-Nie. To znaczy tak! Musimy porozmawiać.
-Chciałem ostatnio z tobą porozmawiać, ale nie byłaś taka chętna…
-Okoliczności się zmieniły.
-Kawa?
-Słucham?
-No chcesz porozmawiać. Chyba nie będziemy rozmawiać na korytarzu.
-Och, ok. Niech będzie ta kawa.

Szli w dość żwawym tempie przez korytarze. Nie odzywając się ani słowem dotarli przed budynek.
-Gdzie mnie prowadzisz?

-Wywiozę cię i sprzedam.
-Brzmi interesująco.

„Zabawna jest” stwierdził. Oczy smutne, ale wesoła dusza. Kobieta zagadka. Z przerażeniem stwierdził, że go to kręci. Ostrożnie lustrując Asię prowadził ją do swojej ulubionej kawiarni, gdzie serwują wyjątkowo dobrą kawę.
Zasiedli przy odludnym stoliku, tak aby nikt go nie rozpoznał. Od pewnego czasu musiał się kamuflować, stąd ta długa broda i zmierzwione włosy. Rozejrzał się po kawiarni i z zadowoleniem stwierdził, że nikt nie zwrócił na nich uwagi. Zamówił dwie kawy nie pytając dziewczyny o zdanie. Po jej minie widać było, że wcale jej to nie przeszkadza.

-Wyczaiłaś mnie dzisiaj z samego rana, a teraz milczysz. Jesteś moją psychofanką?
-Śmieszne. Mam zbyt wiele pytań i nie wiem od czego zacząć.
-Od tego co cię najbardziej nurtuje.
-Taa. Nic o tobie nie wiem, a ty o mnie. Załatwiasz mi pracę. Nie uważasz, że mam prawo czuć się co najmniej dziwnie?
-Przyjmijmy, że może masz takie prawo. Sama powiedziałaś, że się nie znamy więc skąd wiesz, że dzięki mnie pracujesz?
-Nie bądź śmieszny…
-No ok. Przyjmijmy, że to ja i co?
-I nie wiem czy mam ci podziękować, czy dać w gębę…- jej uśmiech złagodził ostre słowa.
-Wystarczy zwykłe dziękuję.
-Dziękuję, chciałabym ci się jakoś odwdzięczyć.
-Opowiedz mi coś o sobie.
-Nie tak szybko. Twoja kolej. Wiesz jak się nazywam, a ja nie wiem nawet jak masz na imię chociaż bardzo mi przypominasz mojego ulubionego sportowca.
-Nazywam się Michał Kubiak i jestem siatkarzem reprezentacji.

Aśka się tego nie spodziewała. Choć wiedziała, że skądś zna taką twarz to nigdy w życiu nie przypuszczała, że będzie śmiała się, pyskowała i docinała swojemu wymarzonemu typowi mężczyzny. Gdyby tylko wiedział o tym, że oglądając mecze z nim czerwieni się jak nastolatka…
-Ehm… Jestem Joanna Jaworska.
-To wiem, a co robisz w życiu?

Asi z trudem przyszło opowiedzenie o sobie, Jasiu i w skrócie o swoich perypetiach. Zdecydowanie bardziej wolała słuchać i pomagać innym niż opowiadać o sobie. Między wierszami opowiedziała o rodzicach i jej codziennych obowiązkach.

-Imponujesz mi.
-Chrzanisz głupoty.
-Nie znasz mnie.
-A ty mnie.

Po chwili oboje wybuchnęli śmiechem. Głupawka trzymała ich jeszcze przez chwilę do momentu gdy Asia zdecydowała się kontynuować rozmowę.

-Twoja kolej.
-Trenuję od kilkunastu lat…
-Wiem wszystko o twoim życiu zawodowym. Powiedz mi kim jesteś…
-Ostatnio jestem nikim. Bezwartościowym dupkiem. Tyle w temacie.
-Nie wierzę. Jesteś aż tak krytyczny wobec siebie?- wzruszył jedynie ramionami -Tylko pewny siebie zawodnik, z pomysłem na życie i głową pełną pomysłów czesze się z przedziałkiem na boku i zapuszcza na wiosnę brodę Świętego Mikołaja. Nikt inny by się nie odważył.
-Jesteś bezczelna- zauważył przybierając swój firmowy uśmiech.
-Jestem.
-To przydatna cecha.
-Trzeba sobie radzić w życiu.
-Spotkamy się jeszcze?

Zbił ją z tropu. Trudno było oczekiwać, że jako fanka siatkówki nie będzie interesowała się życiem zawodników. Wiedziała wszystko na temat, a tak jej się przynajmniej wydawało, życia prywatnego Michała Kubiaka, łącznie z tym, że ma córkę i dziewczynę.

-Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł?
-Dlaczego?
-Masz życie prywatne.
-Każdy je ma.
-Ale ty masz już z kim się spotykać i opiekować.
-Na kawę też się nie wybierzesz?
-Nie wiem.
-Zadzwoń kiedy się dowiesz- szelmowski uśmiech zagościł na jego twarzy.

Dziewczyna usiadła głęboko na krześle i z większej odległości zlustrowała Kubiaka wzrokiem. Był taki jakiego go sobie wyśniła. Pewny siebie, nawet lekko bucowaty, co całkiem jej odpowiadało. Ale jako kobieta z zasadami nie bawiła się w czworokąty: ona, Kubiak, mała i jego dziewczyna. To absolutnie nie wchodziło w grę.

-Nie zadzwonię. Możesz być pewien.
___________________________________________
Och, i poszedł! Kolejny rozdział. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Czekajcie na kolejny. Pozdrawiam i całuję :)
Meg R.

piątek, 6 listopada 2015

1 los

Zmiany

-Co to znaczy?
-To oznacza, że jak nie poprawią się warunki w domu, zabierzemy syna…
-Brata. To mój brat…
-Zabierzemy brata do rodziny zastępczej.

Zbita z tropu wyszła z pokoju numer 114 i udała się na najbliższy przystanek. Wydawało jej się to niemożliwe, żeby jej podopieczny mógł tak nagle zniknąć z jej życia. Jeżeli ktoś by się dowiedział z jej pożal się boże rodziny, nie daliby jej żyć robiąc z niej najgorszą opiekunkę na świecie. Co więcej, wprowadziliby się nie pytając o zgodę i zrobiliby sobie z niej służkę. Tym bardziej musiała się postarać o to, żeby Jaś miał najlepsze możliwe warunki. Miała na to 3 miesiące. Niewiele czasu na zmiany w mieszkaniu, a jeszcze mniej na znalezienie pracy, takiej by jej zarobki były wystarczające na utrzymanie ich dwojga.

Idąc w stronę przystanku minęła jeden przystanek, później drugi i trzeci, aż w końcu zatrzymała się przed swoim czteropiętrowcem,  który nazywała domem. Blok był położony w dobrej dzielnicy i sąsiedzi również byli przyzwoici, tak jej się przynajmniej wydawało do czasu gdy pewnego poranka na klatce schodowej dowiedziała się, że jest patologiczną ulicznicą wychowującą bękarta. Ogarnął ją szok, a chwilę później złość na ludzką nienawiść.

Wchodząc po schodach modliła się, by nie spotkać nikogo znajomego, by chociaż jeszcze trochę pobyć sam na sam z własnymi jeszcze niepoukładanymi myślami. Szczęście jej dopisało. Zamek w drzwiach nie szczęknął. Jaś był w mieszkaniu.

-Jasiu? Wróciłeś już ze szkoły?- drzwi do salonu były otwarte- Jak było?

Zajrzała do pokoju, a co tam ujrzała rozbawiło ją. Na kanapie siedziała matka ich obojga. Wyglądała nawet schludnie i nie śmierdziała jak zwykle. Na fotelu zwinięty siedział Jasiek. Był wyraźnie zniesmaczony pojawieniem się Elżbiety w ich skromnych, ale przynajmniej czystych progach.

-Znowu nas nachodzisz? Co ja ci ostatnio mówiłam? Nie wol-no ci tu przy-ła-zić!- wycedziła przez zęby.
-Jestem trzeźwa.
-Teraz tak, ale jak stąd wyjdziesz pójdziesz do pierwszego sklepu, gdzie ci dadzą na zeszyt i uchlasz się jak zwykle. A mnie później będą kazać spłacać twoje kaprysy.
-Od tygodnia nie piję.
-Więc czego ode mnie oczekujesz? Że zaproszę cię do siebie i będziemy znowu rodziną?

Kobieta popatrzyła z bezradnością, a później opuściła ramiona w geście rezygnacji. Ręce zaczęły jej się trząść, a policzki niemal niewidzialnie drgać. Po chwili jednak uspokoiła się i uniosła wzrok.

-Niczego nie chcę. Wiem, że nie zasłużyłam. Chciałam tylko, żebyś wiedziała, że przestałam pić i zapisałam się na leczenie w ośrodku dla uzależnionych. Jutro wyjeżdżam. Po powrocie będzie sprawa w sądzie przeciwko ojcu. Za znęcanie się nad nami wszystkimi.

Takiej długiej wypowiedzi ze strony matki nie oczekiwała. Tak długiej i treściwej. Kilka lat czekała na to aż matka się obudzi z letargu i ślepej wiary w to, że ojczulek przestanie pić i znęcać się nad wszystkimi. Kilka lat wmawiała dzieciom, że pije dlatego by były bezpieczniejsze. Bo gdy ona piła, on pił razem nią i nie miał ochoty na awantury.

-Nie wiem co powiedzieć.- zabrakło jej słów. Kolejny raz dzisiejszego dnia w jej wyszczekanej buzi zabrakło języka.- Cieszę się, że chcesz się uwolnić od tego zwyrodnialca.
-To nadal twój ojciec…
-Rodzicem jest ten, kto wychował. W tym przypadku nie on.

Powolnym krokiem matka podeszła do dziewczyny i lekko roztarła jej ramiona. Po ciele młodej kobiety przeszedł przyjemny dreszcz.
-Asiu, trzymaj za mnie kciuki. I pozwól, że od czasu do czasu zadzwonię do was.
-Masz komórkę Jasia. Dzwoń po 18, wtedy już ma wolne od szkoły i zadań domowych.

Elżbieta była wyraźnie zawiedziona, ale jednocześnie pogodzona z tym, że jej własna córka nie chce z nią rozmawiać.  Lata wymuszonej samodzielności córki odczuła w jej chłodzie. Pogłaskała Asię po policzku i ruszyła korytarzem ku zmianom.

Po odrobionych przez Jasia lekcjach przyszedł czas na poważne rozmowy. Niby niewymuszenie, ale małą oznaką zmieszania rozpoczęła rozmowę.
-Wiesz Jasiu, widziałam się w sklepie z panią Adamczyk od angielskiego i powiedziała, że idzie ci wyśmienicie.
-Ten ostatni sprawdzian słabo mi poszedł…- skromny jak zawsze.
-Ale zawsze to jakaś zmiana po tych trójach w zeszłym roku… A propos zmian… Czas na poważne decyzje. Musimy postanowić coś.
-Co?
-No wiesz… Byłam w opiece dzisiaj, rozmawialiśmy o tobie, o naszym domu.
-Znowu chcą mnie zabrać?
-Nie, a przynajmniej nie jeżeli poprawimy to, co mamy w mieszkaniu.
-Przecież czysto jest. Sprzątamy codziennie.- chłopak się obruszył.
-Owszem, ale nadal mamy tylko jedno łóżko, stół, dwa krzesła, fotel i ubogą kuchnię z lodówką, która powoli się psuje. Według nich nie masz warunków do nauki.- po minie chłopca można było zauważyć, że strasznie przeżył wypowiedziane przez Asię słowa.
-No przecież nie pójdziemy kraść!- oburzył się.
-Nie, ale myślę, że mogę zmienić pracę, na lepiej płatną…

Rano wyszykowała Jasia do szkoły. I choć lodówka nie była wybitnie zaopatrzona dostał bogate w witaminy śniadanie. Panie w opiece mogły wszystko powiedzieć, ale nie to, że Jaś był niedożywiony. Asia dbała o to, by jadł i prowadził zdrowy tryb życia. 

Ona sama stresowała się tamtego dnia trzema rozmowami o pracę, z czego każda z nich była pracą wymarzoną i nierealną. W nocy, gdy nie mogła zasnąć snuła marzenia o tym jak przechadza się korytarzami Polskiego Związku Piłki Siatkowej lub odpowiadała na trudne pytania dziennikarzy. To była jej wymarzona praca, ale była też najmniej realna. Kto przyjmie gówniarę z zerowym doświadczeniem i dziennikarski wykształceniem. Nie ma praktyki- nie ma pracy.

-Jasiu?- Jaś odwrócił się trzymając za klamkę od drzwi wejściowych- Trzymaj za mnie kciuki.
-Nie muszę.  Dasz sobie radę.

Ubierając się myślała o tym jak może wyglądać jej życie i życie Jasia. Gdyby tylko warunki życia podwyższyły się, może wtedy Jaś byłby bardziej lubiany, a ona bardziej szanowana przez sąsiadów i rodzinę. Cóż, to wszystko było „może”.  Może się uda, a może nie.
Makijaż zrobiła wyjątkowo skromny. Może by zrobiła lepszy albo bogatszy, ale miała niewiele kosmetyków. Rzeczy zbędnych nie kupowała. Zamiast sobie coś kupić odkładała każdą złotówkę, a to na biurko dla Jasia, a to na komputer. I tak miesiąc po miesiącu odkładała, by rodzeństwo zostało razem.

Wieczorem, dzień wcześniej poszła z Jasiem do swojej najlepszej przyjaciółki, by pożyczyć od niej eleganckie ubranie. Rankiem ubrała się w nie i popędziła na wcześniejszy autobus, by tylko się nie spóźnić.

-Potrzebujemy kogoś z pani wykształceniem, ale również z doświadczeniem, którego pani nie ma. Potrzebujemy kogoś, kto wejdzie i będzie wiedział co i jak.
-Szybko się uczę. Potrafię zorganizować się w stresującej sytuacji.
-Wiemy, już pani mówiła. Zadzwonimy.

„Standardowa odpowiedź”- pomyślała zniesmaczona. Wychodząc rzuciła krótkie „Do widzenia” i wyszła. W drugiej firmie wcale nie było lepiej. Było nawet gorzej. Po bardzo obiecującej rozmowie i wymianie uprzejmości, szefowa do spraw PR-u powiedziała krótkie „Zadzwonimy” i nawet nie odpowiedziała na ”Do widzenia”.

Ostatnią rozmowę o pracę miała o 11. Ale mając jeszcze godzinę do momentu rozmowy usiadła na ławeczce pod PZPSem i rozkoszowała się marcowym słońcem. Gdzieś z daleka zdało się słyszeć cichy śpiew ptaków zwiastujący nadejście wiosny. Wiosna to idealny moment na zmiany, te większe i mniejsze, na miłość, na nowe wyzwania. Głodna wyzwań uśmiechała się sama do siebie motywując się  i zachęcając do dalszych działań.

-Nie mam czasu rozmawiać. Zadzwonię wieczorem.- dobiegł Asię ostry męski głos.- Wszystkie są takie same…
Ktoś ciężko usiadł na ławce i całkowicie nie zwracając uwagi na dziewczynę sapał ze złością kryjąc twarz w dłoniach. Wyglądało to jak załamanie nerwowe albo demotywację.

-Przepraszam, czy coś się stało? Jakoś panu pomóc?- Asia wyskoczyła z propozycją po chwili besztając się za pochopność.
Mężczyzna odwrócił się do niej zaskoczony lustrując ją wzrokiem i oceniając jej intencje. Po chwili zastanawiania się odparł:
-Nie, dzięki. Nie możesz mi pomóc. Poza tym nie rozmawiam z obcymi.
-Myślałam, że tak mówią tylko dzieci gdy rodzice im nakażą omijać obcych z daleka.
-Dzisiaj czuję się jak gówniarz.
-Nie wyglądasz. Jesteś dość wyrośnięty. I owłosiony- uśmiechnęła się nieśmiało patrząc przed siebie gdy do jej uszu dobiegł śmiech mężczyzny.
-Tak źle wyglądam?
-Nie wiem, nie przyglądałam się. Nie mogę prowokować nieznajomych.- jej wzrok zawisł na nanosekundę na twarzy nieznajomego. Spojrzała na zegarek i musiała iść. Odwróciła się na pięcie do mężczyzny.
-Życzę powodzenia.- rzuciła.
-Nie dziękuję, im więcej szczęścia tym los łaskawszy.

Uśmiechnęła się i ruszyła do przodu właściwie zapominając po co idzie do budynku. Zorientowała się dopiero przy windzie, gdy musiała znaleźć odpowiedni pokój. Tuż przed drzwiami poczuła ucisk w żołądku zapowiadający stres. Na korytarzu było więcej kandydatów, ale z tego co się zorientowała była pierwsza w kolejce. Musiała się więc bardzo postarać.

Tymczasem Michał wjechał na 4 piętro szukając Antigi, z którym miał odbyć poważną rozmowę przed przygotowaniami do Ligi Światowej i Pucharu Świata. Kilka dni myślał czy przyjąć wstępną propozycję selekcjonera i reprezentować swój kraj, czy dać sobie spokój i powalczyć o rodzinę. W podjęciu decyzji pomogły mu wydarzenia kilku ostatnich dni. Dochodziły go słuchy, że jego dziewczyna nie interesuje się nim, ale nie brał tego na poważnie. 

Zajrzał do pokoju, w którym trener powinien przesiadywać. Nic z tego, wyszedł na lunch i musiał czekać. Na drugim końcu korytarza panowało lekkie zamieszanie. Siedziały tam osoby wyraźnie na coś czekające. Jego uwagę przykuła postać, z którą wymienił kilka zdań. Starał się nie oceniać ludzi na pierwszy rzut oka, ale ta mała wydawała mu się co najmniej interesująca. Mając wzgląd na swoją dziewczynę starał się nie myśleć o innych kobietach w kategoriach „ładna i seksowna” więc najbezpieczniej było powiedzieć, że jest interesująca. Już z daleka dostrzegł, że jest lekko spięta, jakby czekała na coś ważnego. Dziewczyna też go dostrzegła i nieśmiale pomachała. Umilając sobie czas postanowił podejść i porozmawiać lecz, gdy tylko podszedł bliżej drzwi się otworzyły i ktoś zaprosił ją do środka. W geście otuchy podniósł kciuki do góry na co dziewczyna odpowiedziała uśmiechem.

-Dzień dobry. Zapraszam na rozmowę.- kamień z serca spadł Asi z serca, gdy tylko usłyszała miły ton człowieka.
Asia nie liczyła na to, że ktoś ją tutaj przyjmie. Wręcz przeciwnie stawiała na to, że rozmowa będzie krótka. Tymczasem ludzie z kadr maglowali ją i zadawali jej nieskończenie wiele pytań na tematy różne, a niektóre zdawały się nieco krępujące. Rozmowa zakończyła się tak jak zwykle: „Ma pani idealne wykształcenie, ale odezwiemy się jeszcze”.

-Jak poszło?- dobiegł ją znany już męski głos.
-Jak zwykle. Odezwiemy się.- skwitowała.
-Zależy ci na tej pracy.
-No przecież nie przyszłam tu rekreacyjnie.
-Nie martw się…- wziął jej CV do ręki- nie martw się Asiu. Dasz sobie radę.
-Dzięki panie „nie wiem jak ci tam”. Mam nadzieję, że w ogóle coś się znajdzie.
Przez ułamek sekundy mierzyli się wzrokiem, ale dziewczyna mniej odporna na psychologiczne zagrywki odwróciła wzrok i pożegnała się.
-Muszę iść. Dzięki za wiarę. Cześć.
-Może się kiedyś spotkamy?
„Co ty sobie durniu wyobrażasz! Masz dziewczynę!”- wyrzucał sobie.
-Świat jest mały więc może kiedyś na siebie wpadniemy.- zniknęła mu z oczu.

______________________________________
I jak? Czekam na Wasze komentarze i mam nadzieję, że będziecie ze mną na długiej i wyboistej drodze Asi i Jasia.
Do zobaczenia!