sobota, 30 czerwca 2018

11 los


Niestabilny

-To wszystko
-Michał, może to i prawda i dziękuję, że przekonałeś mnie do wysłuchania,  ale nie zmienia to faktu, że wyjaśniasz mi wszystko po kilku miesiącach…
-Nie mogłem, nie było mnie…
-Gówno prawda. Nie mogłeś? Nie, ty stchórzyłeś…

Nastała krępująca cisza. Wiedział, że trafiła w punkt.. Tak jak wcześniej analizował, był tchórzem. Śmierdzącym na odległość tchórzem. Uchodził za zawadiakę, macho i króla boiska, ale w życiu był kompletnym niedojdą. Nie kazała mu wyjść, nie wskazała mu drzwi, czuł po prostu, że odniósł porażkę. Nie wiadomo dlaczego czuł tą nieznaną mu gorycz.

Wiedział, że tak będzie. Asia nie dała mu szansy. Nie chciała go po tym wszystkim. Gdyby miał trochę cywilnej odwagi mógłby teraz z nią siedzieć i oglądać film przy kieliszku wina. A tak siedzi w samochodzie jak skończony kretyn. 

Ktoś zapukał do okna samochodu.

-Słabo ci poszło. Będę jutro u siebie.

Podniósł głowę znad kierownicy zamglonym wzrokiem spojrzał na Asię nie wierząc w to co słyszy. Kiwnął w odpowiedzi i wrócił do medytowania. Asia po raz pierwszy poczuła, że ma przewagę emocjonalną nad Michałem. I wcale nie było jej z tym lżej.

***Michał***

Nazajutrz obudził się bladym świtem. W oddali słyszał śpiew ptaków, ale jedynie drażnił  mu uszy więc nakrył się z powrotem kocem.
Spał na kanapie w salonie. Już od kilku miesięcy tak sypiał. Czegoś mu brakowało w sypialni. Może kogoś? Jego duże łoże kojarzyło mu się z tą nocą w Japonii. Kiedyś spała w nim Monika, obecnie widział w nim tylko Asię. Nagle zrozumiał, że widzi tą kobietę w miejscu, w którym jej nie było. Chciałby, żeby tu była i wsparła go. Powiedziała, że w niego wierzy, że jest dobrym ojcem, siatkarzem i partnerem. Miał chwilę zwątpienia i ostatnio nie radził sobie z problemami, ze sobą. W ostatnim czasie na boisku grał siebie samego, ale w domu witał samotność.

Otrząsając się z czarnych myśli poszedł wziąć szybko prysznic, który w rzeczywistości okazał się godzinnym rytuałem. Kontemplował ciszę w swojej własnej głowie i jednocześnie szum wody, który łagodził potworny ból głowy. Nie potrzebnie wczoraj pił. Nie chciałby, żeby Asia poczuła od niego sfermentowaną whisky.

W PZPSie zjawił się już o 9 rano. Ubrany, elegancki, świeży i gotowy na wszystko. Tak mu się przynajmniej wydawało. Co chwila ktoś do niego zagadywał co tam robił, na kogo czekał. Nie kłamał więc każdorazowo odpowiadał, że czeka na managera kontaktów z mediami Joannę Jaworską. Nie jeden się dziwił po co, ale reszta domyślała się o co chodzi.

-Wchodzisz?- z rozmyślań wyrwała go Asia. Cała w klasycznym granacie, dopasowanym i podkreślającym jej kształty kombinezonie. Po prostu klasa. Od kiedy ją poznał zmieniła się delikatnie. Podejrzewał, że od kiedy jest w stanie zadbać o Jasia i niczego mu nie brakuje, pomyślała o sobie i wreszcie nagrodziła swój wysiłek.
Joasia rozłożyła swoje szpargały i zajęła miejsce za biurkiem. Tak oficjalnie.

-Masz wolne, po co przychodzisz do pracy?
-Jasia nie ma w domu, szef w delegacji, a ja chyba potrzebuję coś robić. Taka forma terapii.- jej ton był spokojny, bez pretensji, żalu.
-Zraniłem cię
-Nikt nie lubi się czuć odrzucony.
-Nie odrzuciłem cię. Nadal mi się podobasz i wciąż mi na tobie zależy.
-A czy przez te kilka miesięcy też ci na mnie zależało?
-Bardzo. Nie było dnia, żebym o tobie nie myślał.
-Myśleniem nic nie zdziałałeś.
-Tak jak powiedziałaś, jestem tchórzem. Teraz to wiem.- jej ręka zatrzymała się nad ekspresem do kawy, w który właśnie wsypywała ziarenka. Odwróciła głowę i spojrzała na niego.
-Nie chciałam cię obrazić.
-Nie obraziłaś. Powiedziałaś prawdę. Moje życie tak właśnie wygląda. Coś zaczynam, ale jak chrzani się to nie umiem tego naprawić.
-Burzyć mosty jest łatwo. Gorzej budować- postawiła przed nim kubek espresso- Pij, za dużo wczoraj wypiłeś.- nawalił, a to ona jednak się nad nim ulitowała.

Usiadła przodem do niego  na swoim biurku z kubkiem parującego latte i zatopiła wzrok w spienionym mleku. Wydawała się spokojniejsza niż wczoraj. Jej oczy nie przypominały już chmur burzowych.

Wstyd przyznać, ale nie myślał nigdy tyle o żadnej innej kobiecie, nawet o matce swojego dziecka. Nawet o Polci. Kiedy Monika go zdradziła był jedynie wkurzony, niespokojny i zawiedziony, ale nigdy smutny. Tymczasem zdarzało mu się uronić łzę myśląc o swoim bydlęcym zachowaniu. Kiedy zobaczył wczoraj Asię zwariował. 

-Hej! Słyszysz mnie?
-Nie, przepraszam. Co mówiłaś?
-Pytałam co dalej…
-To na co mi pozwolisz- spojrzał głęboko w jej oczy- Jeśli karzesz mi odejść to odejdę, paść na kolana padnę, błagać też to zrobię..- ciche westchnienie wyrwało jej się z piersi. Oczy zawilgotniały.
-Michał. Tęsknię za tobą, ale zraniłeś mnie. Nie wiem czy będę w stanie ci zaufać- takie to wyświechtane, sztampowe powiedzenie, ale najtrafniejsze
-Czyli mam odejść.
-Tak. To znaczy nie.-ręce zaczęły jej się trząść- Zostań. Na próbę.

Zerwał się z krzesła. W porywie wdzięczności rzuciłby się na nią i przytulił mocno do piersi, ale nie chciał ją wystraszyć. Oczy mu zawilgotniały, z resztą nie pierwszy raz w ciągu tych ostatnich dni. Był cholernie emocjonalny, niestabilny. Sam nie wiedział co się z nim dzieje.

-Gdzie idziesz?- zawołała za nim, ale zniknął za drzwiami i wyszedł tylnym wyjściem na parking.

Asia nie rozumiała zaistniałej sytuacji. Wydawało jej się, że Michał podszedł bardzo emocjonalnie do jej wypowiedzi. Ostatnio nawet miała wrażenie, że płakał. Coś w nim się złamało, coś przemyślał i chyba zrozumiał. Przeszedł przez etap gdzie wszystko w co wierzył runęło jak domek z kart. Teraz budował siebie na nowo.

______________________________
Z ręką lepiej. 
Pozdrawiam, całuję.

niedziela, 10 czerwca 2018

10 los

To wszystko

Jeszcze takiego błysku w biurze nie miała. Wszystko w pomieszczeniu było na swoim miejscu, nawet papiery, których była tona, zostały poukładane w teczki. Po wszystkim Asia usiadła rozglądając się dookoła i kontemplując ciszę. Kubek gorącej kawy z jej własnego ekspresu spoczywał w jej dłoniach co chwila przywołując falę gorąca w jej organizmie. W kieszeni znajdował się telefon, który właśnie w tym momencie zawibrował. Sms od Jaśka: Wracaj już, nudzi mi się samemu. Wrócił już od kolegów więc zebrała wszystkie swoje rzeczy, zamknęła biuro i pognała do windy. Drzwi windy otworzyły się i zobaczyła Kubiaka grzebiącego coś w telefonie. Ich spojrzenia spotkały się. W powietrzu czuć było iskry.

-Cześć- rzucił krótko podnosząc na Asię zdziwiony i speszony wzrok.
-Cześć- odpowiedziała opierając się o ścianę windy. Droga na dół trwała nieskończenie długo, dla nich obojga. Żadne nie wypowiedziało słowa, ale Asia czuła jego wzrok na sobie, dreszcze przebiegły jej po kręgosłupie.
-Tak będziemy sobie stać w windzie i milczeć?- zadał znienacka pytanie.
-Przecież sam do tego doprowadziłeś. Nie powinieneś rościć sobie pretensji do tej sytuacji.

I stało się. Jej gniew zmaterializował się, na policzki wstąpił róż, a oczy stały się szkliste. Tylko dlatego, że była doświadczona przez życie nie uroniła ani kropli choć jedyne czego pragnęła to osunąć się po metalowej ścianie windy. Tymczasem stała sztywno gdy za jej plecami rozległ się zduszony męski głos:

-Spieprzyłem sprawę.
I wyszedł zostawiając ją samą.

**** Michał ****

-Jesteś dupkiem, skończonym idiotą- wyrzucał sobie waląc ręką o kierownicę.
Już od dawna chciał z nią porozmawiać, ale tchórzył, a dzisiaj co? A dzisiaj stwierdził, że przyzna się do błędu. Żadne przepraszam, wybacz czy inna uprzejmość nie przeszła mu przez gardło co sprawiło, że stał się w jej oczach jeszcze większym draniem niż był. Wiedział co myślała: że zostawił ją samą po wspólnej nocy, że ją wykorzystał, że był kolekcjonerem trofeów. Szkoda, że nie wiedziała, że jest zupełnie inaczej. Skąd miała wiedzieć, że jest inaczej, gdy zachował się jak skończony idiota.  A Asi nie dziwił się kompletnie, w końcu kto by chciał być z takim bucem? Co on w ogóle pokazał? Najpierw zabiegał o nią jak tylko mógł, a teraz ją pozostawił. Ścigał ją jak zwierzynę, a teraz zostawił swój łup.

Kiedy wychodził z hotelowego pokoju nigdy by nie przypuszczał, że sprawy nie potoczą się po jego myśli. Miał za chwilkę wrócić ze śniadaniem, a pozostawił ją samą na pastwę jej myśli i zawodu. Próbował wrócić do hotelu, ale trener zaaranżował w tym czasie spotkanie z fotoreporterami i tak jego plan legł w gruzach.

-Trenerze nie mogę, niech ktoś mnie zastąpi.
-Kubiak, ja nie dałem ci tego do wyboru. 

Wracając z konferencji do hotelu widział Asię przemykającą po korytarzu jednak nie zdążył jej złapać, bo weszła do mobilnego biura scautów. Po jej posturze widział, że coś jest nie tak. Jej opuszczone ramiona, niedbale związane włosy i puste spojrzenie, którym zaszczycała całe otoczenie. Serce kroiło mu się na milion części, ale miał robotę do wykonania- nawet to spartolił. 

Po kilku miesiącach stwierdził, że większej mendy w kadrze nie było. Nikt nie reprezentował tak niskiego poziomu. On- Kubiak Wielki Zdobywca, najbardziej pyskaty i wyszczekany ze wszystkich- nie miał odwagi przeprosić kobiety, która była dla niego wszystkim. Gdyby był nią, nie dałby sobie kolejnej szansy. 

Gdzieś w głowie zaświtała mu myśl, że gorzej być nie może, że pojedzie i porozmawia z nią jak prawdziwy facet. Serce waliło mu jak młot, szczęka drżała jak marakasy, ale niestrudzenie jechał ulicami Warszawy na Orzechową. Malutki zgrabny samochód Asi był zaparkowany na światłach. „To świetny pretekst- pomyślał- powiem, że przejeżdżałem i zauważyłem. A ona w to uwierzy, baranie”- za chwilę skarcił sam siebie w myślach.

***Asia***

Jasio czekał na nią z niespodzianką w „jasiowym” wydaniu. Odkąd sam zostawał w domu na dłużej usamodzielnił się i większość typowo przekąskowych potraw umiał przyrządzić sam. Tym razem przygotował kolację!

-Mmmm jak pięknie pachnie!- Joasia uśmiechnęła się od ucha do ucha.
-Pomyślałem, że tym razem ja coś przygotuję. Wolałbym nie głodować kolejnego wieczoru. Dobra żartowałem!- do drzwi rozległo się pukanie.
-Zapraszałeś kogoś?
-Nie. Usiądź sobie. Pójdę otworzyć.

Nie było Jasia dłuższą chwilę. Pewnie znowu jakiś akwizytor namawiał go na superprodukt. Tymczasem czekało Asię niemałe zdziwienie…

***Michał***

W całym tym szale myśli zapomniał jeszcze o istotnym fakcie. Asia mieszka z Janem, jej domowym wybawcą i menagerem. Przypomniał sobie dopiero gdy drzwi otworzył mu właśnie jej brat.

-O cholera…
-Cześć Jasiu. Zastałem Asię?- onieśmielił go 14-latek.
-Może. Czego od niej chcesz?- agresywny ton bardzo go zaskoczył.
-Chciałem z nią porozmawiać.
-Wydaje mi się, że nie macie o czym? A wiesz dlaczego wydaje mi się? Bo od przyjazdu z Japonii moja siostra jest cieniem samej siebie i wiesz co mi się jeszcze wydaje? Że to przez ciebie.- jego nieustępliwe spojrzenie zmroziło go na sopel.

Michał nie spodziewałby  się takiego obrotu spraw. Ba! Nigdy by nie przypuszczał, że będzie mu głupio gdy nastolatek zbeszta go jak dorosły. Już zapomniał jak Jan potrafi być mądry i spostrzegawczy. Gdy tylko będzie miał syna chciałby, żeby był właśnie taki. Ale zanim to wszystko musiał się wytłumaczyć.

-Tak Jasiu. To wszystko moja wina. Zachowałem się jak gnojek, ale pozwól mi porozmawiać z twoją siostrą.

W tym momencie na przedpokoju pojawiła się ona. Zdenerwowana, zszokowana, zmęczona… Wyglądała żałośnie. I to dzięki niemu.

-Jasiu, idź do kuchni, nałóż kolację- odprowadziła Johnego wzrokiem- Czego chciałeś?
-Porozmawiać.
-Miałeś już dzisiaj okazję.
-Ale dałem dupy… Nie pierwszy raz.
-A teraz daj sobie siana. Sprawa jest zakończona. Pójdźmy każdy swoją drogą.
-Jeżeli tylko chcesz… Ale najpierw przegadajmy Japonię.
-Nie ma o czym rozmawiać. Była kolacja, był szampan czy tam wino, seks i nara- takiej Asi nie spodziewał się usłyszeć.
-Asiu, to nie tak.
Joanna rozejrzała się dookoła, bo właśnie zza drzwi na przeciwka wychyliła się życzliwa sąsiadka. Ta, która tak namiętnie wieszała na niej psy.
-Wejdź do środka- wzdychnęła. Zaprowadziła go do kuchni gdzie Jan już nakładał 3 porcje kolacji. Trzeba przyznać, że sam by sobie w gębę tym talerzem strzelił, a tymczasem podano mu pod nos kolację i kazano jeść.
Nie miał w ogóle ochoty na jedzenie, ale nie chciałby zniszczyć tej jedynej furtki do niej.
-Pyszny makaron- pochwalił.
-Jaś zrobił- chciał uśmiechnąć się do Jasia, ale zamiast jego aprobaty spotkał się z gromem w jego oczach.

To nie będzie łatwa rozmowa- pomyślał.

Sprzątnęli ze stołu i włożyli naczynia do zmywarki. Kątem oka rozejrzał się po mieszkaniu. Jaworska miała kompletnie urządzone mieszkanie. Zadbała o nich. Sam by chciał o nich dbać. Chwilę później zaprosiła go do salonu, usiadł na fotelu, a ona skuliła się na kanapie. Spojrzała się na drzwi do salonu i kiwnęła przecząco głową. To Jaś stał i badawczo przyglądał się im obojgu. Gdy tylko dostał znak poszedł do swojego pokoju.

-O czym chciałeś rozmawiać?- zapytała roztrzęsionym głosem.
-O tym co się wydarzyło w Japonii.
-Już o tym mówiliśmy. Skorzystałeś z mojej naiwności.
-Aśka, to nie tak. Ja chciałem wrócić, ale już cie nie było…
-Ohh nie chrzań…- zakryła twarz w dłoniach- Jakie wrócić?
- Po tej nocy. Poszedłem po coś do jedzenia… ale…
-Ale dotarłeś dopiero dzisiaj…
-Nie rozmawiajmy w ten sposób. Wysłuchaj mnie..

Dwoił się i troił, żeby głos mu nie drżał, a Asia nie odrywała od niego wzroku. Uważnie patrzyła na niego i co jakiś czas pochylała głowę na bok i myślała i myślała… Skończył.

-To wszystko.
 
____________________________________
Tydzień zmienił się w niemal rok. Powody? Ha.. Nasi bohaterowie mają swoje przygody. My także. Ja złamałam rękę. W dwóch miejscach. Wyłączyło mnie to z życia. Ale dlaczego tyle czasu? Hmm... Jak się okazało po powrocie do zdrowia czekała mnie rehabilitacja. I tak aż do zeszłego tygodnia.
Wracam z Jaworską już wkrótce.
Bye, luv ya.

środa, 28 czerwca 2017

9 los

"W tym hotelowym pokoju nacieszmy się"


-Jasiek! Spóźnisz się do szkoły!- Jaworska krzyknęła na swojego najukochańszego podopiecznego.
Johny zwlókł się z łóżka i pozalepianymi oczami zjawił się w już w pełni wyposażonej kuchni. Zajął miejsce na swoim miejscu przy nowo zakupionym stole, oparł ręce na klatce piersiowej i spojrzał buńczucznie w oczy siostry.

-Weź ty się ogarnij- mruknął pod nosem.
-Jak ty do mnie mówisz?- zdziwiła się Aśka.
-No tak, każę ci się ogarnąć. Budzisz mnie już 2 dzień do szkoły o 7.
-A masz na później? Oh, sorry, nie pamiętam.
-Nie. Mam ferie- wstał i ruszył do swojego pokoju wziąwszy kawę Inkę i naleśniki ze stołu.

W Aśce narastała frustracja. Każdego dnia, każdej wolnej chwili. Wir pracy nie rozwiązywał sprawy i nie mógł być jej antidotum. Dzisiaj miała dzień wolny. Z rozkazu szefa, bo od jakiegoś czasu była bezużyteczna. Uleczyć jej pierdołowatość miał dłuższy weekend i chwila relaksu z Jasiem. Nic z tego. Było jeszcze gorzej. 

Jasiek wymagał teraz więcej czasu, bo przecież od września zaczął gimnazjum, jako ostatni przed zmianami. Asia nie mogła wyjść z podziwu, że zdał tak dobrze szkołę i dostał się do bardzo dobrego gimnazjum. Motywowała się do działania właśnie nim, ale ostatnio sama wymagała pomocy. Jej rozmyślania przerwał brat, który cicho przemknął obok niej, wstawiając naczynia do zmywarki. Stanął i objął siostrę wtulając głowę w jej szyję. Kiedy tak zdążył urosnąć? Zastanawiała się.

-Gdyby mnie chłopaki zobaczyli…
-A gdyby dziewczyny cię zobaczyły…nie opędziłbyś się.
-Mmm. Myślę, że powinnaś z nim porozmawiać- zapadła głucha cisza.
-To nie jest najlepszy pomysł- odchrząknęła.
-Jeszcze nie miałaś okazji mi wytłumaczyć dlaczego.
-I nie chcę cię tym obciążać.

Jasiek nie miał pojęcia co się stało w Japonii. I najlepiej, żeby się nie dowiedział. Rodzeństwo utkwiło w objęciach. Asia tuliła brata z matczyną miłością wmawiając sobie, że wszystkie wydarzenia ostatnich dni rozmyją się w czasoprzestrzeni, a atmosfera w ich domu wróci do tej sprzed poznania Michała. No właśnie, teraz odliczała czas w kategoriach „przed” i „po” Michale.

***Kilka godzin później***

-Wychodzisz?- zza drzwi wyjrzał Jaś.
-Tak- ocenił czy wychodzi na randkę, czy po prostu.
-Mogę iść z tobą?
-Idę do pracy na chwilę.
-Przecież masz wolne- zdziwił się młodzieniec.
Asia podeszła do Jasia i ująwszy go za ramiona głęboko spojrzała mu w oczy i na wydechu wyżaliła się w 10%.
-Nawet nie wiesz ile mnie kosztuje „nic nierobienie”. Każda chwila kiedy z kimś nie rozmawiam jest wypełniona tym przeklętym dupkiem. Kroję chleb- Kubiak, idę do sklepu- Kubiak…. Muszę, po prostu muszę wyjść…
-Mogę go zbić za ciebie?
-Jakby to coś dało to sama bym to zrobiła- uśmiechnęła się drżącymi wargami.

Asia wyszła z mieszkania zamykając na klucz i oddając go Jasiowi, który poszedł do kolegi grać w jakieś gry. Miała teraz 40 minut przemyśleń i rozważań. Choć to nadal nic w porównaniu do tych miesięcy spędzonych na analizowaniu wszystkiego od tamtego wieczoru w Japonii gdy poszli na kolację.

Już setny raz w jej głowie pojawiła się wizja tego ostatniego wieczoru razem. Michał zadzwonił, że czeka już w hotelowym lobby więc ostatni raz spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Wyglądała wyjątkowo dobrze- „jak nie ona” pomyślała. Złapała małą kopertówkę i wolnym krokiem zeszła na dół uważając, żeby nie wywalić się w swoim stylu klasycznym. Ostatni schodek pokonała trzymając Michała za rękę. Wyglądał rewelacyjnie, pachniał jeszcze lepiej. Tak ją to odurzyło, że zapomniała dlaczego nie powinna się z nim spotykać. I nie przypomniała sobie o tym do końca wieczoru i nocy.
-Jesteś zjawiskowa- szepnął jej do ucha. Wsiedli do samochodu w momencie gdy z głośników dało się słyszeć Eda Sheerana z jego „Thinking out loud”. „Super, zrobiło się nastrojowo” pomyślała- Nic nie mówisz- w końcu stwierdził. Jaworska uśmiechnęła się patrząc w tęczówki Michała.

Tokio nocą było piękne, jedyne takie miejsce na ziemi. Masa bilboardów, knajp, ulicznych sprzedawców, dookoła pełno ludzi gawędzących między sobą. To wszystko wydawało się wręcz idealne i zbyt piękne by było możliwe. 

Asia poczuła ciepły dotyk na skórze. To Michał trzymał ją za rękę i tak jak ona kontemplował atmosferę  miasta.  Oboje tkwili tak dłuższą chwilę zupełnie nie pamiętając o swoich zatargach i uprzedzeniach wobec siebie. Chwilo trwaj- chcieli rzec.

-Jesteśmy na miejscu- ciszę przerwał Michał.

Chwilę później wchodzili po fikuśnych schodach, które zdawały się nie mieć końca. Prowadziły na sam szczyt budynku, na taras na dachu.
Gwarne ulice Tokio były niczym w porównaniu do widoku, który rozciągał się w oddali. Ciemne niebo z roziskrzonymi gwiazdami, a pod nimi panorama miasta, jedynego takiego. Milion świateł wokoło, głosy na ulicy gdzieś ucichły, a gdzieś w oddali słychać było tylko lekki wiatr pośród liści drzew. Natchniona spojrzała kolejny raz na Michała i bez wahania powiedziała:
-To jest piękne, jedyne takie. Michał… dziękuję, za to że mogę zobaczyć coś tak wspaniałego- wtuliła głowę w jego podbródek  gdzie sięgała w 12 centymetrowych obcasach.
-Do usług, madame- gdyby nie kelner, który chrząknął znacząco staliby niczym zaczarowani i patrzyli na tą krainę.

Przez chwilę czuła się jak księżniczka siedząc w pięknej sukni, na którą jeszcze kilka miesięcy temu nie mogłaby sobie pozwolić, z mężczyzną, który wcześniej wydawał się niedostępny. W tamtym momencie żyła w pięknej mydlanej bańce.

-Zacznijmy od nowa. Wymarzmy tamto co było- zaczął Michał podnosząc kieliszek wina do góry w formie toastu- Za pierwsze trudne początki i te nowe, lepsze.

Kubiak ucałował jej dłoń i zaprosił do tańca. Zero skrępowania, czysta chemia między nimi. Ten jego uwodzicielski zapach jeszcze bardziej zbliżył Asię do siatkarza. Straciła głowę, tą racjonalnie myślącą jednostkę mocy, która zawsze słusznie podejmowała decyzję. Koniec, kaput, system się zawiesił, tak jak ona na szyi Michała. Już nie pamiętała dlaczego była na niego zła, to uczucie uleciało w przestrzeń Tokio.  Powolne takty muzyki relaksowały i żadne z nich nie zarejestrowało upływającego czasu, jakby wszystko się zatrzymało. 

-Chyba chcą, żebyśmy już sobie poszli-szepnął jej do ucha, wprawiając jej skórę w lekkie drżenie.
 Obejrzała się i zobaczyła kelnerów, którzy z dezaprobatą kręcili głowami patrząc na zegarki. Zarumieniona Asia pozwoliła sobie założyć płaszcz i ruszyli do drzwi. Taksówka już czekała na nich przy wejściu głównym

-To był miły wieczór.
-Był? Nikt nie twierdzi, że się skończył-odparł Michał.
-Jaś na mnie czeka, wracajmy.
-W takim razie dziękuję za ten wieczór- zbliżył usta do jej dłoni i mogłaby przysiąc, że czuła jego oddech również na kręgosłupie. Była tego wieczoru małomówna więc uśmiechnęła się do niego i mocniej zacisnęła palce wokół jego dłoni.

Tak samo ściskała jego dłoń gdy zamykał za nimi drzwi hotelowego pokoju i składał na jej ustach najczulsze pocałunki. To był ten moment, który Asia wyrzuca sobie stale. Moment, w którym zapomniała o bożym świecie. Nie mogła się tłumaczyć, że to przez wino, bo wypiła tylko pół kieliszka więc to było nic innego jak zwykła głupota. Głupota zaprowadziła ją do najodleglejszych rozkoszy, do czułości o których dawno nie pamiętała. A teraz? Teraz niezaprzeczalnie żałuje. Żałuje magii tamtego wieczoru, kolacji, najlepszego seksu, jego objęć, nocy razem i poranka.

Przeciągając się w najlepsze w jedwabnej pościeli na łóżku w rozmiarze XXXL zauważyła, że była sama. Pierwsza myśl, zresztą naiwna, jaka jej przyszła do głowy była taka, że gdzieś tam był, w kuchni, łazience, szafie, pod łóżkiem, gdziekolwiek.  Ale nie, nie było go, nigdzie. Była za to ona- upokorzona siedziała na łóżku z kartką w ręce. Lakoniczne „Było cudownie.” uzmysłowiło jej jaki błąd zrobiła. Dała się uwieść mężczyźnie, który bezceremonialnie zostawił ją po wspólnej nocy samą w hotelowym pokoju. Klasyka gatunku, czyta się o tym przecież w romansidłach. 

Teraz gdy maszerowała do PZPSu czuła tylko gorycz porażki. Dobrze, że miała swój gabinet, bo nie zniosłaby tych wszystkich spojrzeń i szeptów za plecami.

-Pani Joasiu, przecież ma pani wolne- zdziwił się prezes widząc ją wychodzącą z windy.
-Mam, ale chciałam uporządkować sobie gabinet- skłamała.  

Prezes ustąpił jej miejsca i pożegnali się uśmiechami. Kątem oka zauważyła Michała, który przemykał się właśnie schodami jak szczur udając niewidzialnego. „Brawo Kubiak, zupełnie jak na następny dzień po naszym ostatnim spotkaniu.”- stwierdziła sama siebie. Prezes też go zauważył więc zatrzymał siatkarza zagadujac o treningi w Japonii. Chciał nie chciał Kubiak musiał zatrzymać się na pogawędkę. Tymczasem Asia ulotniła się do swojego gabinetu.


______________________________________________
Tak, wróciłam i obiecują poprawę. Żadne usprawiedliwienie nie będzie dobre za tak długą nieobecność. 
 Czekajcie na kolejny los za tydzień o tej samej porze. 
Całuję, Meg R