sobota, 30 czerwca 2018

11 los


Niestabilny

-To wszystko
-Michał, może to i prawda i dziękuję, że przekonałeś mnie do wysłuchania,  ale nie zmienia to faktu, że wyjaśniasz mi wszystko po kilku miesiącach…
-Nie mogłem, nie było mnie…
-Gówno prawda. Nie mogłeś? Nie, ty stchórzyłeś…

Nastała krępująca cisza. Wiedział, że trafiła w punkt.. Tak jak wcześniej analizował, był tchórzem. Śmierdzącym na odległość tchórzem. Uchodził za zawadiakę, macho i króla boiska, ale w życiu był kompletnym niedojdą. Nie kazała mu wyjść, nie wskazała mu drzwi, czuł po prostu, że odniósł porażkę. Nie wiadomo dlaczego czuł tą nieznaną mu gorycz.

Wiedział, że tak będzie. Asia nie dała mu szansy. Nie chciała go po tym wszystkim. Gdyby miał trochę cywilnej odwagi mógłby teraz z nią siedzieć i oglądać film przy kieliszku wina. A tak siedzi w samochodzie jak skończony kretyn. 

Ktoś zapukał do okna samochodu.

-Słabo ci poszło. Będę jutro u siebie.

Podniósł głowę znad kierownicy zamglonym wzrokiem spojrzał na Asię nie wierząc w to co słyszy. Kiwnął w odpowiedzi i wrócił do medytowania. Asia po raz pierwszy poczuła, że ma przewagę emocjonalną nad Michałem. I wcale nie było jej z tym lżej.

***Michał***

Nazajutrz obudził się bladym świtem. W oddali słyszał śpiew ptaków, ale jedynie drażnił  mu uszy więc nakrył się z powrotem kocem.
Spał na kanapie w salonie. Już od kilku miesięcy tak sypiał. Czegoś mu brakowało w sypialni. Może kogoś? Jego duże łoże kojarzyło mu się z tą nocą w Japonii. Kiedyś spała w nim Monika, obecnie widział w nim tylko Asię. Nagle zrozumiał, że widzi tą kobietę w miejscu, w którym jej nie było. Chciałby, żeby tu była i wsparła go. Powiedziała, że w niego wierzy, że jest dobrym ojcem, siatkarzem i partnerem. Miał chwilę zwątpienia i ostatnio nie radził sobie z problemami, ze sobą. W ostatnim czasie na boisku grał siebie samego, ale w domu witał samotność.

Otrząsając się z czarnych myśli poszedł wziąć szybko prysznic, który w rzeczywistości okazał się godzinnym rytuałem. Kontemplował ciszę w swojej własnej głowie i jednocześnie szum wody, który łagodził potworny ból głowy. Nie potrzebnie wczoraj pił. Nie chciałby, żeby Asia poczuła od niego sfermentowaną whisky.

W PZPSie zjawił się już o 9 rano. Ubrany, elegancki, świeży i gotowy na wszystko. Tak mu się przynajmniej wydawało. Co chwila ktoś do niego zagadywał co tam robił, na kogo czekał. Nie kłamał więc każdorazowo odpowiadał, że czeka na managera kontaktów z mediami Joannę Jaworską. Nie jeden się dziwił po co, ale reszta domyślała się o co chodzi.

-Wchodzisz?- z rozmyślań wyrwała go Asia. Cała w klasycznym granacie, dopasowanym i podkreślającym jej kształty kombinezonie. Po prostu klasa. Od kiedy ją poznał zmieniła się delikatnie. Podejrzewał, że od kiedy jest w stanie zadbać o Jasia i niczego mu nie brakuje, pomyślała o sobie i wreszcie nagrodziła swój wysiłek.
Joasia rozłożyła swoje szpargały i zajęła miejsce za biurkiem. Tak oficjalnie.

-Masz wolne, po co przychodzisz do pracy?
-Jasia nie ma w domu, szef w delegacji, a ja chyba potrzebuję coś robić. Taka forma terapii.- jej ton był spokojny, bez pretensji, żalu.
-Zraniłem cię
-Nikt nie lubi się czuć odrzucony.
-Nie odrzuciłem cię. Nadal mi się podobasz i wciąż mi na tobie zależy.
-A czy przez te kilka miesięcy też ci na mnie zależało?
-Bardzo. Nie było dnia, żebym o tobie nie myślał.
-Myśleniem nic nie zdziałałeś.
-Tak jak powiedziałaś, jestem tchórzem. Teraz to wiem.- jej ręka zatrzymała się nad ekspresem do kawy, w który właśnie wsypywała ziarenka. Odwróciła głowę i spojrzała na niego.
-Nie chciałam cię obrazić.
-Nie obraziłaś. Powiedziałaś prawdę. Moje życie tak właśnie wygląda. Coś zaczynam, ale jak chrzani się to nie umiem tego naprawić.
-Burzyć mosty jest łatwo. Gorzej budować- postawiła przed nim kubek espresso- Pij, za dużo wczoraj wypiłeś.- nawalił, a to ona jednak się nad nim ulitowała.

Usiadła przodem do niego  na swoim biurku z kubkiem parującego latte i zatopiła wzrok w spienionym mleku. Wydawała się spokojniejsza niż wczoraj. Jej oczy nie przypominały już chmur burzowych.

Wstyd przyznać, ale nie myślał nigdy tyle o żadnej innej kobiecie, nawet o matce swojego dziecka. Nawet o Polci. Kiedy Monika go zdradziła był jedynie wkurzony, niespokojny i zawiedziony, ale nigdy smutny. Tymczasem zdarzało mu się uronić łzę myśląc o swoim bydlęcym zachowaniu. Kiedy zobaczył wczoraj Asię zwariował. 

-Hej! Słyszysz mnie?
-Nie, przepraszam. Co mówiłaś?
-Pytałam co dalej…
-To na co mi pozwolisz- spojrzał głęboko w jej oczy- Jeśli karzesz mi odejść to odejdę, paść na kolana padnę, błagać też to zrobię..- ciche westchnienie wyrwało jej się z piersi. Oczy zawilgotniały.
-Michał. Tęsknię za tobą, ale zraniłeś mnie. Nie wiem czy będę w stanie ci zaufać- takie to wyświechtane, sztampowe powiedzenie, ale najtrafniejsze
-Czyli mam odejść.
-Tak. To znaczy nie.-ręce zaczęły jej się trząść- Zostań. Na próbę.

Zerwał się z krzesła. W porywie wdzięczności rzuciłby się na nią i przytulił mocno do piersi, ale nie chciał ją wystraszyć. Oczy mu zawilgotniały, z resztą nie pierwszy raz w ciągu tych ostatnich dni. Był cholernie emocjonalny, niestabilny. Sam nie wiedział co się z nim dzieje.

-Gdzie idziesz?- zawołała za nim, ale zniknął za drzwiami i wyszedł tylnym wyjściem na parking.

Asia nie rozumiała zaistniałej sytuacji. Wydawało jej się, że Michał podszedł bardzo emocjonalnie do jej wypowiedzi. Ostatnio nawet miała wrażenie, że płakał. Coś w nim się złamało, coś przemyślał i chyba zrozumiał. Przeszedł przez etap gdzie wszystko w co wierzył runęło jak domek z kart. Teraz budował siebie na nowo.

______________________________
Z ręką lepiej. 
Pozdrawiam, całuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz