Niestabilny
-To wszystko
-Michał, może to i prawda i dziękuję, że przekonałeś
mnie do wysłuchania, ale nie zmienia to
faktu, że wyjaśniasz mi wszystko po kilku miesiącach…
-Nie mogłem, nie było mnie…
-Gówno prawda. Nie mogłeś? Nie, ty stchórzyłeś…
Nastała krępująca cisza. Wiedział, że trafiła w
punkt.. Tak jak wcześniej analizował, był tchórzem. Śmierdzącym na odległość
tchórzem. Uchodził za zawadiakę, macho i króla boiska, ale w życiu był
kompletnym niedojdą. Nie kazała mu wyjść, nie wskazała mu drzwi, czuł po prostu,
że odniósł porażkę. Nie wiadomo dlaczego czuł tą nieznaną mu gorycz.
Wiedział, że tak będzie. Asia nie dała mu szansy.
Nie chciała go po tym wszystkim. Gdyby miał trochę cywilnej odwagi mógłby teraz
z nią siedzieć i oglądać film przy kieliszku wina. A tak siedzi w samochodzie
jak skończony kretyn.
Ktoś zapukał do okna samochodu.
-Słabo ci poszło. Będę jutro u siebie.
Podniósł głowę znad kierownicy zamglonym wzrokiem
spojrzał na Asię nie wierząc w to co słyszy. Kiwnął w odpowiedzi i wrócił do
medytowania. Asia po raz pierwszy poczuła, że ma przewagę emocjonalną nad
Michałem. I wcale nie było jej z tym lżej.
***Michał***
Nazajutrz obudził się bladym świtem. W oddali
słyszał śpiew ptaków, ale jedynie drażnił
mu uszy więc nakrył się z powrotem kocem.
Spał na kanapie w salonie. Już od kilku miesięcy tak
sypiał. Czegoś mu brakowało w sypialni. Może kogoś? Jego duże łoże kojarzyło mu
się z tą nocą w Japonii. Kiedyś spała w nim Monika, obecnie widział w nim tylko
Asię. Nagle zrozumiał, że widzi tą kobietę w miejscu, w którym jej nie było. Chciałby,
żeby tu była i wsparła go. Powiedziała, że w niego wierzy, że jest dobrym
ojcem, siatkarzem i partnerem. Miał chwilę zwątpienia i ostatnio nie radził
sobie z problemami, ze sobą. W ostatnim czasie na boisku grał siebie samego,
ale w domu witał samotność.
Otrząsając się z czarnych myśli poszedł wziąć szybko
prysznic, który w rzeczywistości okazał się godzinnym rytuałem. Kontemplował
ciszę w swojej własnej głowie i jednocześnie szum wody, który łagodził potworny
ból głowy. Nie potrzebnie wczoraj pił. Nie chciałby, żeby Asia poczuła od niego
sfermentowaną whisky.
W PZPSie zjawił się już o 9 rano. Ubrany, elegancki,
świeży i gotowy na wszystko. Tak mu się przynajmniej wydawało. Co chwila ktoś
do niego zagadywał co tam robił, na kogo czekał. Nie kłamał więc każdorazowo
odpowiadał, że czeka na managera kontaktów z mediami Joannę Jaworską. Nie jeden
się dziwił po co, ale reszta domyślała się o co chodzi.
-Wchodzisz?- z rozmyślań wyrwała go Asia. Cała w
klasycznym granacie, dopasowanym i podkreślającym jej kształty kombinezonie. Po
prostu klasa. Od kiedy ją poznał zmieniła się delikatnie. Podejrzewał, że od
kiedy jest w stanie zadbać o Jasia i niczego mu nie brakuje, pomyślała o sobie
i wreszcie nagrodziła swój wysiłek.
Joasia rozłożyła swoje szpargały i zajęła miejsce za
biurkiem. Tak oficjalnie.
-Masz wolne, po co przychodzisz do pracy?
-Jasia nie ma w domu, szef w delegacji, a ja chyba
potrzebuję coś robić. Taka forma terapii.- jej ton był spokojny, bez pretensji,
żalu.
-Zraniłem cię
-Nikt nie lubi się czuć odrzucony.
-Nie odrzuciłem cię. Nadal mi się podobasz i wciąż
mi na tobie zależy.
-A czy przez te kilka miesięcy też ci na mnie
zależało?
-Bardzo. Nie było dnia, żebym o tobie nie myślał.
-Myśleniem nic nie zdziałałeś.
-Tak jak powiedziałaś, jestem tchórzem. Teraz to
wiem.- jej ręka zatrzymała się nad ekspresem do kawy, w który właśnie wsypywała
ziarenka. Odwróciła głowę i spojrzała na niego.
-Nie chciałam cię obrazić.
-Nie obraziłaś. Powiedziałaś prawdę. Moje życie tak
właśnie wygląda. Coś zaczynam, ale jak chrzani się to nie umiem tego naprawić.
-Burzyć mosty jest łatwo. Gorzej budować- postawiła
przed nim kubek espresso- Pij, za dużo wczoraj wypiłeś.- nawalił, a to ona
jednak się nad nim ulitowała.
Usiadła przodem do niego na swoim biurku z kubkiem parującego latte i
zatopiła wzrok w spienionym mleku. Wydawała się spokojniejsza niż wczoraj. Jej
oczy nie przypominały już chmur burzowych.
Wstyd przyznać, ale nie myślał nigdy tyle o żadnej
innej kobiecie, nawet o matce swojego dziecka. Nawet o Polci. Kiedy Monika go
zdradziła był jedynie wkurzony, niespokojny i zawiedziony, ale nigdy smutny.
Tymczasem zdarzało mu się uronić łzę myśląc o swoim bydlęcym zachowaniu. Kiedy
zobaczył wczoraj Asię zwariował.
-Hej! Słyszysz mnie?
-Nie, przepraszam. Co mówiłaś?
-Pytałam co dalej…
-To na co mi pozwolisz- spojrzał głęboko w jej oczy-
Jeśli karzesz mi odejść to odejdę, paść na kolana padnę, błagać też to
zrobię..- ciche westchnienie wyrwało jej się z piersi. Oczy zawilgotniały.
-Michał. Tęsknię za tobą, ale zraniłeś mnie. Nie wiem
czy będę w stanie ci zaufać- takie to wyświechtane, sztampowe powiedzenie, ale
najtrafniejsze
-Czyli mam odejść.
-Tak. To znaczy nie.-ręce zaczęły jej się trząść-
Zostań. Na próbę.
Zerwał się z krzesła. W porywie wdzięczności
rzuciłby się na nią i przytulił mocno do piersi, ale nie chciał ją wystraszyć.
Oczy mu zawilgotniały, z resztą nie pierwszy raz w ciągu tych ostatnich dni.
Był cholernie emocjonalny, niestabilny. Sam nie wiedział co się z nim dzieje.
-Gdzie idziesz?- zawołała za nim, ale zniknął za
drzwiami i wyszedł tylnym wyjściem na parking.
______________________________
Z ręką lepiej.
Pozdrawiam, całuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz