Powiedz mi coś o sobie
Dni mijały pracowicie
jak zawsze. Asia nie zastanawiała się nad tym czy dostała pracę, czy też nie.
Dla niej to było oczywiste. Że nie. Wiele mówi się o rozmowach o pracę
kończących się „Zadzwonimy”. Asia pracowała tam, gdzie dostała pracę jako
pierwszą. W supermarkecie był jej drugi mały świat. Lata spędzone na
rozkładaniu towarów na półkach pozwoliły jej zaprzyjaźnić się z
współpracownikami i kierowniczką. Dzięki temu mogła pracować tylko na pierwsze
zmiany, tak aby odbierać Jasia ze szkoły albo żeby nie czekał na nią długo sam.
-Słyszysz mnie? Mówię
do ciebie!
-Jasiu, nie słyszałam.
Przepraszam.
-Nie wiem co się z tobą
dzieje. Przerażasz mnie…
-Nic się nie dzieje.
Coś się stało?
-Tak. Próbny test
szóstoklasisty jutro. Pamiętasz?
-No tak.
-Czyli uprasujesz mi
spodnie?
-Jeszcze pytasz…
Te codzienne rozmowy z
Jasiem o błahych sprawach pozwalały jej myśleć, że wszystko jest w porządku.
Pod pozorem normalności żyli z dnia na dzień.
-Aśka!- dobiegł ją
krzyk Jaśka.
Mężczyzna stał za
drzwiami i wyciągnął do niej plik papierów.
-Koperta dla pani.
Proszę pokwitować odbiór.
List był co najmniej
dziwny. Wypakowana koperta zawierała kilka kartek. Wyraźnie zainteresowana
przesyłką pospiesznie podpisała odbiór i rzucając krótkie „Do widzenia!”
zamknęła drzwi. Siadając na kuchennym krześle już trzymała kartki, które
czytała ze zmarszczonym czołem.
-To z ośrodka pomocy?
-Nie…
-Więc co to?
-Wygląda na to, że
dostałam pracę…
-Nie cieszysz się-
stwierdził Jaś.
-Cieszę się. Po prostu
jestem zaskoczona.
-Ja w ogóle. Wierzyłem
w ciebie.
12-latek uwiesił się na
Asi przytulając jej zmęczone plecy i całując jej policzek. Przez moment czuli
się jakby nie mieli żadnych trosk. Asia odetchnęła z ulgą, że po tygodniu od
ostatnich rozmów o pracę ktoś ją zechciał. I to kto! Sam PZPS.
-Chyba będę musiała
komuś solidnie podziękować…- mruknęła pod nosem.
Pomiędzy złożonymi
kartkami z umową o pracę zauważyła luźną kartkę. Osobny liścik głosił:
Serdecznie
witamy w kadrze PZPSu. Nasz wspólny znajomy pomógł nam podjąć decyzję. Do
zobaczenia w piątek o 9 rano na szkoleniu przygotowawczym. Pozdrawiam, Karol
Wójcik
„Nasz wspólny
znajomy?”- zastanawiała się. Żaden z jej znajomych nie pracował w PZPSie, żaden
nawet nie pomógłby jej znaleźć pracy, a tym bardziej namówić kogoś na pozytywne
rozpatrzenie jej kandydatury.
Nagle ją olśniło. To
ten koleś z ławki i PZPSu pomógł jej. Ale dlaczego? Wpadła w panikę. Nie
wiedziała o nim nic. Nawet jak ma na imię. W jednej chwil postanowiła go
odszukać.
-Jasiu, jesteś już
gotowy? Odprowadzę cię…
Szli razem w ekspresowym
tempie mijając dzieciaki niespiesznie idące w stronę szkoły. Jaś co chwila o
coś pytał, a ona nie miała głowy, żeby wyczerpująco mu odpowiadać. W końcu
zirytował się.
-Ogarnij się! Nie da
się z tobą rozmawiać!- zaskoczona jego tonem wybałuszyła oczy i otworzyła
buzię.
-Jasiek!- po chwili
jednak zreflektowała się- Ochh, przepraszam, ale myślami jestem w pracy..tej
nowej oczywiście.
-Jak tak dalej będzie
to oszaleję…
-Nie będzie. Muszę
sobie to po prostu poukładać w głowie.
Pożegnali się przed szkołą
i Asia obiecała przygotować coś ekstra na obiad. Nikłe to było pocieszenie dla
12-latka gdy troszczył się o humor siostry. Wiedział bowiem, że jego dzień
zależy od jej trosk.
Ona tymczasem szła czym
prędzej do PZPSu w nadziei, że spotka owego nieznajomego znajomego gdzieś w
siedzibie i będzie mogła go o wszystko zapytać, a przy okazji ochrzanić. W
niewiele ponad pół godziny dotarła do siedziby wypiekami na twarzy od mroźnego
powietrza. Wpadła przez drzwi wejściowe reflektując, że zrobiła to trochę za
szybko i szaleńczo. Uspokoiwszy się rozejrzała się mimowolnie po holu i wtedy
go zauważyła. Stał przed windą czekając
aż zjedzie na dół. Nie chciała wzbudzać podejrzeń więc ruszyła do w stronę
windy. W międzyczasie lustrowała osobnika od góry do dołu szacując ile ma
wzrostu. Nim zdążyła to wszystko przemyśleć ów człowiek zniknął za drzwiami
windy. Spokojnie czekała, niczym przyczajony drapieżnik. Winda zatrzymała się
na 5 piętrze więc i ona postanowiła tam wjechać i zaczekać na mężczyznę.
Na piętrze panował
spokój. Gdzieniegdzie słychać było rozmowy. Naglę ciszę przerwał głośny i
szczery męski śmiech. Podeszła bliżej w miejsce skąd dobiegał ów dźwięk i
stanęła jak wryta. Tak to był ten człowiek. To on. Stanęła przy oknie
delektując się porannym słońcem wpadającym przez okna piątego piętra siedziby
Związku. Coś skrzypnęło i drzwi się otworzyły, w drzwiach plecami do korytarza
stał facet-enigma. Chwilę później Asia zatrzymała go na korytarzu.
-Zaczekaj!- odwrócił
się i na jego twarzy zagościło zaskoczenie.
-Czatowałaś na mnie?-
zapytał z uśmiechem.
-Nie. To znaczy tak!
Musimy porozmawiać.
-Chciałem ostatnio z
tobą porozmawiać, ale nie byłaś taka chętna…
-Okoliczności się
zmieniły.
-Kawa?
-Słucham?
-No chcesz porozmawiać.
Chyba nie będziemy rozmawiać na korytarzu.
-Och, ok. Niech będzie
ta kawa.
Szli w dość żwawym
tempie przez korytarze. Nie odzywając się ani słowem dotarli przed budynek.
-Gdzie mnie prowadzisz?
-Wywiozę cię i
sprzedam.
-Brzmi interesująco.
„Zabawna jest”
stwierdził. Oczy smutne, ale wesoła dusza. Kobieta zagadka. Z przerażeniem
stwierdził, że go to kręci. Ostrożnie lustrując Asię prowadził ją do swojej
ulubionej kawiarni, gdzie serwują wyjątkowo dobrą kawę.
Zasiedli przy odludnym
stoliku, tak aby nikt go nie rozpoznał. Od pewnego czasu musiał się kamuflować,
stąd ta długa broda i zmierzwione włosy. Rozejrzał się po kawiarni i z
zadowoleniem stwierdził, że nikt nie zwrócił na nich uwagi. Zamówił dwie kawy
nie pytając dziewczyny o zdanie. Po jej minie widać było, że wcale jej to nie
przeszkadza.
-Wyczaiłaś mnie dzisiaj
z samego rana, a teraz milczysz. Jesteś moją psychofanką?
-Śmieszne. Mam zbyt
wiele pytań i nie wiem od czego zacząć.
-Od tego co cię
najbardziej nurtuje.
-Taa. Nic o tobie nie
wiem, a ty o mnie. Załatwiasz mi pracę. Nie uważasz, że mam prawo czuć się co
najmniej dziwnie?
-Przyjmijmy, że może
masz takie prawo. Sama powiedziałaś, że się nie znamy więc skąd wiesz, że
dzięki mnie pracujesz?
-Nie bądź śmieszny…
-No ok. Przyjmijmy, że
to ja i co?
-I nie wiem czy mam ci
podziękować, czy dać w gębę…- jej uśmiech złagodził ostre słowa.
-Wystarczy zwykłe
dziękuję.
-Dziękuję, chciałabym
ci się jakoś odwdzięczyć.
-Opowiedz mi coś o
sobie.
-Nie tak szybko. Twoja
kolej. Wiesz jak się nazywam, a ja nie wiem nawet jak masz na imię chociaż
bardzo mi przypominasz mojego ulubionego sportowca.
-Nazywam się Michał
Kubiak i jestem siatkarzem reprezentacji.
Aśka się tego nie
spodziewała. Choć wiedziała, że skądś zna taką twarz to nigdy w życiu nie
przypuszczała, że będzie śmiała się, pyskowała i docinała swojemu wymarzonemu
typowi mężczyzny. Gdyby tylko wiedział o tym, że oglądając mecze z nim
czerwieni się jak nastolatka…
-Ehm… Jestem Joanna
Jaworska.
-To wiem, a co robisz w
życiu?
Asi z trudem przyszło
opowiedzenie o sobie, Jasiu i w skrócie o swoich perypetiach. Zdecydowanie
bardziej wolała słuchać i pomagać innym niż opowiadać o sobie. Między wierszami
opowiedziała o rodzicach i jej codziennych obowiązkach.
-Imponujesz mi.
-Chrzanisz głupoty.
-Nie znasz mnie.
-A ty mnie.
Po chwili oboje
wybuchnęli śmiechem. Głupawka trzymała ich jeszcze przez chwilę do momentu gdy
Asia zdecydowała się kontynuować rozmowę.
-Twoja kolej.
-Trenuję od kilkunastu
lat…
-Wiem wszystko o twoim
życiu zawodowym. Powiedz mi kim jesteś…
-Ostatnio jestem nikim.
Bezwartościowym dupkiem. Tyle w temacie.
-Nie wierzę. Jesteś aż
tak krytyczny wobec siebie?- wzruszył jedynie ramionami -Tylko pewny siebie
zawodnik, z pomysłem na życie i głową pełną pomysłów czesze się z przedziałkiem
na boku i zapuszcza na wiosnę brodę Świętego Mikołaja. Nikt inny by się nie
odważył.
-Jesteś bezczelna-
zauważył przybierając swój firmowy uśmiech.
-Jestem.
-To przydatna cecha.
-Trzeba sobie radzić w
życiu.
-Spotkamy się jeszcze?
Zbił ją z tropu. Trudno
było oczekiwać, że jako fanka siatkówki nie będzie interesowała się życiem
zawodników. Wiedziała wszystko na temat, a tak jej się przynajmniej wydawało,
życia prywatnego Michała Kubiaka, łącznie z tym, że ma córkę i dziewczynę.
-Nie wydaje mi się,
żeby to był dobry pomysł?
-Dlaczego?
-Masz życie prywatne.
-Każdy je ma.
-Ale ty masz już z kim
się spotykać i opiekować.
-Na kawę też się nie
wybierzesz?
-Nie wiem.
-Zadzwoń kiedy się
dowiesz- szelmowski uśmiech zagościł na jego twarzy.
Dziewczyna usiadła
głęboko na krześle i z większej odległości zlustrowała Kubiaka wzrokiem. Był
taki jakiego go sobie wyśniła. Pewny siebie, nawet lekko bucowaty, co całkiem
jej odpowiadało. Ale jako kobieta z zasadami nie bawiła się w czworokąty: ona, Kubiak,
mała i jego dziewczyna. To absolutnie nie wchodziło w grę.
-Nie zadzwonię. Możesz
być pewien.
___________________________________________
Och, i poszedł! Kolejny rozdział. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Czekajcie na kolejny. Pozdrawiam i całuję :)
Meg R.