Zmiany
-Co to znaczy?
-To oznacza, że jak nie
poprawią się warunki w domu, zabierzemy syna…
-Brata. To mój brat…
-Zabierzemy brata do
rodziny zastępczej.
Zbita z tropu wyszła z
pokoju numer 114 i udała się na najbliższy przystanek. Wydawało jej się to
niemożliwe, żeby jej podopieczny mógł tak nagle zniknąć z jej życia. Jeżeli
ktoś by się dowiedział z jej pożal się boże rodziny, nie daliby jej żyć robiąc
z niej najgorszą opiekunkę na świecie. Co więcej, wprowadziliby się nie pytając
o zgodę i zrobiliby sobie z niej służkę. Tym bardziej musiała się postarać o
to, żeby Jaś miał najlepsze możliwe warunki. Miała na to 3 miesiące. Niewiele
czasu na zmiany w mieszkaniu, a jeszcze mniej na znalezienie pracy, takiej by
jej zarobki były wystarczające na utrzymanie ich dwojga.
Idąc w stronę
przystanku minęła jeden przystanek, później drugi i trzeci, aż w końcu
zatrzymała się przed swoim czteropiętrowcem,
który nazywała domem. Blok był położony w dobrej dzielnicy i sąsiedzi
również byli przyzwoici, tak jej się przynajmniej wydawało do czasu gdy pewnego
poranka na klatce schodowej dowiedziała się, że jest patologiczną ulicznicą
wychowującą bękarta. Ogarnął ją szok, a chwilę później złość na ludzką
nienawiść.
Wchodząc po schodach
modliła się, by nie spotkać nikogo znajomego, by chociaż jeszcze trochę pobyć
sam na sam z własnymi jeszcze niepoukładanymi myślami. Szczęście jej dopisało.
Zamek w drzwiach nie szczęknął. Jaś był w mieszkaniu.
-Jasiu? Wróciłeś już ze
szkoły?- drzwi do salonu były otwarte- Jak było?
Zajrzała do pokoju, a
co tam ujrzała rozbawiło ją. Na kanapie siedziała matka ich obojga. Wyglądała
nawet schludnie i nie śmierdziała jak zwykle. Na fotelu zwinięty siedział
Jasiek. Był wyraźnie zniesmaczony pojawieniem się Elżbiety w ich skromnych, ale
przynajmniej czystych progach.
-Znowu nas nachodzisz?
Co ja ci ostatnio mówiłam? Nie wol-no ci tu przy-ła-zić!- wycedziła przez zęby.
-Jestem trzeźwa.
-Teraz tak, ale jak
stąd wyjdziesz pójdziesz do pierwszego sklepu, gdzie ci dadzą na zeszyt i
uchlasz się jak zwykle. A mnie później będą kazać spłacać twoje kaprysy.
-Od tygodnia nie piję.
-Więc czego ode mnie
oczekujesz? Że zaproszę cię do siebie i będziemy znowu rodziną?
Kobieta popatrzyła z
bezradnością, a później opuściła ramiona w geście rezygnacji. Ręce zaczęły jej
się trząść, a policzki niemal niewidzialnie drgać. Po chwili jednak uspokoiła
się i uniosła wzrok.
-Niczego nie chcę.
Wiem, że nie zasłużyłam. Chciałam tylko, żebyś wiedziała, że przestałam pić i
zapisałam się na leczenie w ośrodku dla uzależnionych. Jutro wyjeżdżam. Po
powrocie będzie sprawa w sądzie przeciwko ojcu. Za znęcanie się nad nami
wszystkimi.
Takiej długiej
wypowiedzi ze strony matki nie oczekiwała. Tak długiej i treściwej. Kilka lat
czekała na to aż matka się obudzi z letargu i ślepej wiary w to, że ojczulek
przestanie pić i znęcać się nad wszystkimi. Kilka lat wmawiała dzieciom, że
pije dlatego by były bezpieczniejsze. Bo gdy ona piła, on pił razem nią i nie
miał ochoty na awantury.
-Nie wiem co
powiedzieć.- zabrakło jej słów. Kolejny raz dzisiejszego dnia w jej
wyszczekanej buzi zabrakło języka.- Cieszę się, że chcesz się uwolnić od tego
zwyrodnialca.
-To nadal twój ojciec…
-Rodzicem jest ten, kto
wychował. W tym przypadku nie on.
Powolnym krokiem matka
podeszła do dziewczyny i lekko roztarła jej ramiona. Po ciele młodej kobiety
przeszedł przyjemny dreszcz.
-Asiu, trzymaj za mnie
kciuki. I pozwól, że od czasu do czasu zadzwonię do was.
-Masz komórkę Jasia.
Dzwoń po 18, wtedy już ma wolne od szkoły i zadań domowych.
Elżbieta była wyraźnie
zawiedziona, ale jednocześnie pogodzona z tym, że jej własna córka nie chce z
nią rozmawiać. Lata wymuszonej
samodzielności córki odczuła w jej chłodzie. Pogłaskała Asię po policzku i
ruszyła korytarzem ku zmianom.
Po odrobionych przez
Jasia lekcjach przyszedł czas na poważne rozmowy. Niby niewymuszenie, ale małą
oznaką zmieszania rozpoczęła rozmowę.
-Wiesz Jasiu, widziałam
się w sklepie z panią Adamczyk od angielskiego i powiedziała, że idzie ci
wyśmienicie.
-Ten ostatni sprawdzian
słabo mi poszedł…- skromny jak zawsze.
-Ale zawsze to jakaś
zmiana po tych trójach w zeszłym roku… A propos zmian… Czas na poważne decyzje.
Musimy postanowić coś.
-Co?
-No wiesz… Byłam w
opiece dzisiaj, rozmawialiśmy o tobie, o naszym domu.
-Znowu chcą mnie
zabrać?
-Nie, a przynajmniej
nie jeżeli poprawimy to, co mamy w mieszkaniu.
-Przecież czysto jest.
Sprzątamy codziennie.- chłopak się obruszył.
-Owszem, ale nadal mamy
tylko jedno łóżko, stół, dwa krzesła, fotel i ubogą kuchnię z lodówką, która
powoli się psuje. Według nich nie masz warunków do nauki.- po minie chłopca
można było zauważyć, że strasznie przeżył wypowiedziane przez Asię słowa.
-No przecież nie
pójdziemy kraść!- oburzył się.
-Nie, ale myślę, że
mogę zmienić pracę, na lepiej płatną…
Rano wyszykowała Jasia
do szkoły. I choć lodówka nie była wybitnie zaopatrzona dostał bogate w
witaminy śniadanie. Panie w opiece mogły wszystko powiedzieć, ale nie to, że
Jaś był niedożywiony. Asia dbała o to, by jadł i prowadził zdrowy tryb
życia.
Ona sama stresowała się
tamtego dnia trzema rozmowami o pracę, z czego każda z nich była pracą
wymarzoną i nierealną. W nocy, gdy nie mogła zasnąć snuła marzenia o tym jak
przechadza się korytarzami Polskiego Związku Piłki Siatkowej lub odpowiadała na
trudne pytania dziennikarzy. To była jej wymarzona praca, ale była też najmniej
realna. Kto przyjmie gówniarę z zerowym doświadczeniem i dziennikarski
wykształceniem. Nie ma praktyki- nie ma pracy.
-Jasiu?- Jaś odwrócił
się trzymając za klamkę od drzwi wejściowych- Trzymaj za mnie kciuki.
-Nie muszę. Dasz sobie radę.
Ubierając się myślała o
tym jak może wyglądać jej życie i życie Jasia. Gdyby tylko warunki życia
podwyższyły się, może wtedy Jaś byłby bardziej lubiany, a ona bardziej
szanowana przez sąsiadów i rodzinę. Cóż, to wszystko było „może”. Może się uda, a może nie.
Makijaż zrobiła
wyjątkowo skromny. Może by zrobiła lepszy albo bogatszy, ale miała niewiele
kosmetyków. Rzeczy zbędnych nie kupowała. Zamiast sobie coś kupić odkładała
każdą złotówkę, a to na biurko dla Jasia, a to na komputer. I tak miesiąc po
miesiącu odkładała, by rodzeństwo zostało razem.
Wieczorem, dzień
wcześniej poszła z Jasiem do swojej najlepszej przyjaciółki, by pożyczyć od
niej eleganckie ubranie. Rankiem ubrała się w nie i popędziła na wcześniejszy
autobus, by tylko się nie spóźnić.
-Potrzebujemy kogoś z
pani wykształceniem, ale również z doświadczeniem, którego pani nie ma.
Potrzebujemy kogoś, kto wejdzie i będzie wiedział co i jak.
-Szybko się uczę.
Potrafię zorganizować się w stresującej sytuacji.
-Wiemy, już pani
mówiła. Zadzwonimy.
„Standardowa
odpowiedź”- pomyślała zniesmaczona. Wychodząc rzuciła krótkie „Do widzenia” i
wyszła. W drugiej firmie wcale nie było lepiej. Było nawet gorzej. Po bardzo
obiecującej rozmowie i wymianie uprzejmości, szefowa do spraw PR-u powiedziała
krótkie „Zadzwonimy” i nawet nie odpowiedziała na ”Do widzenia”.
Ostatnią rozmowę o
pracę miała o 11. Ale mając jeszcze godzinę do momentu rozmowy usiadła na
ławeczce pod PZPSem i rozkoszowała się marcowym słońcem. Gdzieś z daleka zdało
się słyszeć cichy śpiew ptaków zwiastujący nadejście wiosny. Wiosna to idealny
moment na zmiany, te większe i mniejsze, na miłość, na nowe wyzwania. Głodna
wyzwań uśmiechała się sama do siebie motywując się i zachęcając do dalszych działań.
-Nie mam czasu
rozmawiać. Zadzwonię wieczorem.- dobiegł Asię ostry męski głos.- Wszystkie są
takie same…
Ktoś ciężko usiadł na
ławce i całkowicie nie zwracając uwagi na dziewczynę sapał ze złością kryjąc
twarz w dłoniach. Wyglądało to jak załamanie nerwowe albo demotywację.
-Przepraszam, czy coś
się stało? Jakoś panu pomóc?- Asia wyskoczyła z propozycją po chwili besztając
się za pochopność.
Mężczyzna odwrócił się
do niej zaskoczony lustrując ją wzrokiem i oceniając jej intencje. Po chwili zastanawiania
się odparł:
-Nie, dzięki. Nie
możesz mi pomóc. Poza tym nie rozmawiam z obcymi.
-Myślałam, że tak mówią
tylko dzieci gdy rodzice im nakażą omijać obcych z daleka.
-Dzisiaj czuję się jak
gówniarz.
-Nie wyglądasz. Jesteś
dość wyrośnięty. I owłosiony- uśmiechnęła się nieśmiało patrząc przed siebie
gdy do jej uszu dobiegł śmiech mężczyzny.
-Tak źle wyglądam?
-Nie wiem, nie
przyglądałam się. Nie mogę prowokować nieznajomych.- jej wzrok zawisł na
nanosekundę na twarzy nieznajomego. Spojrzała na zegarek i musiała iść.
Odwróciła się na pięcie do mężczyzny.
-Życzę powodzenia.-
rzuciła.
-Nie dziękuję, im
więcej szczęścia tym los łaskawszy.
Uśmiechnęła się i
ruszyła do przodu właściwie zapominając po co idzie do budynku. Zorientowała
się dopiero przy windzie, gdy musiała znaleźć odpowiedni pokój. Tuż przed
drzwiami poczuła ucisk w żołądku zapowiadający stres. Na korytarzu było więcej
kandydatów, ale z tego co się zorientowała była pierwsza w kolejce. Musiała się
więc bardzo postarać.
Tymczasem Michał wjechał
na 4 piętro szukając Antigi, z którym miał odbyć poważną rozmowę przed
przygotowaniami do Ligi Światowej i Pucharu Świata. Kilka dni myślał czy
przyjąć wstępną propozycję selekcjonera i reprezentować swój kraj, czy dać
sobie spokój i powalczyć o rodzinę. W podjęciu decyzji pomogły mu wydarzenia
kilku ostatnich dni. Dochodziły go słuchy, że jego dziewczyna nie interesuje
się nim, ale nie brał tego na poważnie.
Zajrzał do pokoju, w
którym trener powinien przesiadywać. Nic z tego, wyszedł na lunch i musiał
czekać. Na drugim końcu korytarza panowało lekkie zamieszanie. Siedziały tam
osoby wyraźnie na coś czekające. Jego uwagę przykuła postać, z którą wymienił
kilka zdań. Starał się nie oceniać ludzi na pierwszy rzut oka, ale ta mała
wydawała mu się co najmniej interesująca. Mając wzgląd na swoją dziewczynę
starał się nie myśleć o innych kobietach w kategoriach „ładna i seksowna” więc
najbezpieczniej było powiedzieć, że jest interesująca. Już z daleka dostrzegł,
że jest lekko spięta, jakby czekała na coś ważnego. Dziewczyna też go
dostrzegła i nieśmiale pomachała. Umilając sobie czas postanowił podejść i
porozmawiać lecz, gdy tylko podszedł bliżej drzwi się otworzyły i ktoś zaprosił
ją do środka. W geście otuchy podniósł kciuki do góry na co dziewczyna odpowiedziała
uśmiechem.
-Dzień dobry. Zapraszam
na rozmowę.- kamień z serca spadł Asi z serca, gdy tylko usłyszała miły ton
człowieka.
Asia nie liczyła na to,
że ktoś ją tutaj przyjmie. Wręcz przeciwnie stawiała na to, że rozmowa będzie
krótka. Tymczasem ludzie z kadr maglowali ją i zadawali jej nieskończenie wiele
pytań na tematy różne, a niektóre zdawały się nieco krępujące. Rozmowa
zakończyła się tak jak zwykle: „Ma pani idealne wykształcenie, ale odezwiemy
się jeszcze”.
-Jak poszło?- dobiegł
ją znany już męski głos.
-Jak zwykle. Odezwiemy
się.- skwitowała.
-Zależy ci na tej
pracy.
-No przecież nie
przyszłam tu rekreacyjnie.
-Nie martw się…- wziął
jej CV do ręki- nie martw się Asiu. Dasz sobie radę.
-Dzięki panie „nie wiem
jak ci tam”. Mam nadzieję, że w ogóle coś się znajdzie.
Przez ułamek sekundy
mierzyli się wzrokiem, ale dziewczyna mniej odporna na psychologiczne zagrywki
odwróciła wzrok i pożegnała się.
-Muszę iść. Dzięki za
wiarę. Cześć.
-Może się kiedyś
spotkamy?
„Co ty sobie durniu
wyobrażasz! Masz dziewczynę!”- wyrzucał sobie.
-Świat jest mały więc
może kiedyś na siebie wpadniemy.- zniknęła mu z oczu.
______________________________________
I jak? Czekam na Wasze komentarze i mam nadzieję, że będziecie ze mną na długiej i wyboistej drodze Asi i Jasia.
Do zobaczenia!
KUBIAK!
OdpowiedzUsuńI już mnie masz, bo może sama zauważyłaś, ale jego to ja uwielbiam, podziwiam i w ogóle. ;D Także z największą przyjemnością będę śledziła losy tego bloga. Ale nie myśl sobie, że tylko przez Miśka. Aśka też mnie zainteresowała. Widać, że zetknęła się już z dorosłym życiem, gdzie nie wszystko jest na wyciągnięcie. W dodatku ciągle musi pokonywać jakieś przeszkody. I jest z tym sama.
Trzymam kciuk za tę pracę w PZPSie! I za jej matkę również. Będzie Asi lżej, kiedy ona również zacznie się starać i przypominać matkę, a nie obcą kobietę. ;)
Czekam na następny! Całuję! ;*
Świetny. Czekam na następny. :)
OdpowiedzUsuńOkej. Mnie już kupiłas. Nie wiesz czy Kubiakiem czy Jasiem ale kupiłaś. Albo Asią, która tak wspaniale dba o młodego. Naprawdę godne podziwu.
OdpowiedzUsuńOgólnie to ja już czuję, że to będzie naprawdę super blog i byłabym baaardzo głupia ( no okej, jestem głupia ale nie aż tak ) gdybym sobie tak po prostu go ominęła. Zajrzałam przypadkiem a zostane do końca. :)
Mam nadzieję, że szybko pojawi się kolejny rozdział. Pozdrawiam serdecznie i wiedz, że jedną czytelniczkę masz już na 100% :)
Nie jestem fanką siatkówki, ale to nie ma większego znaczenia, bo liczy się treść. A tą mnie kupiłaś. Ogromnie podoba mi się ten rozdział i z wielką przyjemnością wpadnę przeczytać następne. Jak tylko znajdę chwilkę czasu :<
OdpowiedzUsuńNa początku rozdziału, miałam wrażenie, że Asia tak nie bardzo chce zajmować się bratem i chodzi tylko o to, żeby ktoś z rodziny nie pomyślał, że jest złą opiekunką. Te pierwsze wersy mi takie spojrzenie na sprawę rzuciły. Ale potem, wraz z dalszymi fragmentami, przekonałam się, że ona naprawdę tego swojego braciszka kocha. To nie jest tylko "podopieczny". I w sumie to okreslenie kompletnie mi tu nie pasuje.
Jestem mega ciekawa jak to się potoczy i czy dziewczyna zdoła utrzymać go przy sobie. Mam nadzieję. No i zaintrygował mnie też ten wątek matki alkoholiczki. Nie chce mi się wierzyć, że nagle - po tylu latach - przestanie pić, ale kto wie?
Masz bardzo przyjemny styl, ciekawą historię do przekazania i jedyne do czego się mogę doczepić to mała ilość opisów. Ale i tak mi się podobało! ;)
Także dużo weny i serdecznie pozdrawiam! ;*
Link do siebie zostawię w spamie;)